Czy ktoś mi powie jaki cudem nie robię nic innego tylko sprzątam, a w domu ciągle jest syf? Wszędzie kocie futro, pranie z którym walczymy wspólnie z żelazkiem i wiecznie ponosimy klęskę... Pomyśleć że w przedszkolu narzekałam na leżakowanie.
No dobrze, ponarzekałam już na swój los, to teraz krótki fragment opowiadania ;)
Miłego weekendu!
Miłego weekendu!
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Jak się okazało mieszkanie Deana znajdowało się całkiem blisko
rynku, przy jednej z charakterystycznych brukowanych uliczek. Mężczyzna wprowadził
go do wąskiej kamienicy i poprowadził w górę przez drewnianą klatkę schodową.
Korytarz był wąski, ale zadbany. Podłoże pokrywały niewielkie, kamienne płytki,
formujące się w niebieską mozaikę, wyróżniającą się znacznie na tle białych
ścian.
Dean otwierając drzwi spojrzał na Nechtana przepraszająco, a ten
szybko zorientował się dlaczego. Nie zdążyli jeszcze całkiem wejść do środka, a
dobiegł ich donośny kobiecy głos.
- Nareszcie raczyłeś się pokazać?! Czekam na ciebie już dobre dwie
godziny! Doczekam się w końcu na tę mąkę? Nie będę piec po nocy, żeby… - Kobieta
urwała, dostrzegając że jej mąż nie wrócił do domu sam – Och! Witam.
Patrzyła na nich niewysoka, drobna kobieta w średnim wieku. Miała
krótkie czarne włosy, założone za uszy, i jak Nechtan zauważył, bardzo okazały
biust. Wyglądała na troskliwą osobę, ale niebezpieczny błysk w jej oczach
sugerował, że lepiej było jej nie denerwować. Przywitała ich w lekko ubrudzonym
fartuszku, a z pomieszczenia z którego wyszła pachniało jedzeniem.
- Nie wiedziałam, że będziemy mieli gości. Przygotowałabym coś
specjalnego - rzuciła z pretensją w stronę męża, obdarzając przy tym maga
życzliwym wzrokiem. – Napijesz się czegoś kochany?
Nechtan zamrugał, nie wiedząc jak się zachować. Uścisnął dłoń
kobiety, mamrocząc coś o tym, żeby nie przejmowała się jego obecnością. Na
szczęście Dean postanowił trochę mu pomóc.
- To młodszy kuzyn Rio. Nie jest z tych okolic, przyjechał tylko
w odwiedziny. Chwilę porozmawiamy, może otworzyłabyś to swoje pyszne wino,
które robiłaś w tamtym roku? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Och, no oczywiście że nie jest stąd. Inaczej już bym o nim słyszała
od każdej młódki w okolicy! – zażartowała łapiąc się pod boki. – No nie
patrz tak, kochany. Jesteś wyjątkowo ładny – żachnęła się, a wachlarzyk
drobnych zmarszczek ozdobił jej uśmiechnięte oczy.
- Sine! – jęknął Dean.
- No i o cóż ci chodzi stary pryku, chyba starsza pani może
jeszcze powiedzieć na głos co myśli! Pójdę wam po to wino, idźcie na górę,
tylko bądźcie cicho, bo jakimś cudem dzieciaki już śpią. – Kobieta wskazała im
ręką schody, a sama powędrowała do kuchni, wcześniej odbierając od męża
woreczek z mąką.
- Nie miej jej za złe. Sine nie należy do specjalnie krygujących
się osób. Pewnie dlatego się z niej zakochałem… – Dean zaśmiał się nerwowo.
Na piętrze dokąd się udali, znajdował się jedynie krótki korytarz,
a po obu jego stronach, dokładnie na wprost siebie, stały dwie pary ciężkich,
drewnianych drzwi. Dean skierował ich w stronę tych po lewej, a Neth
ruszył za nim wprost do niewielkiego, zagraconego pokoju. Najwyraźniej po
drugiej stronie spały pociechy małżeństwa, skoro Sine wcześniej specjalnie ich
uciszyła.
Pokój urządzony był podobnie jak większość mieszkania, a przynajmniej
podobnie do tej jego części, którą mag miał okazję oglądać. Różnego rodzaju
meble, każde od innego kompletu, uginały się pod ciężarem poustawianych na nich
drobiazgów. Na poszarzałych ścianach (mieszkanie musiało być ogrzewane kominkiem,
Neth poznawał charakterystyczny osad z sadzy), kompletnie bez ładu i składu wisiało
kilka obrazów przedstawiających naturę. Były tu także oprawione w metalowe
ramki fotografie członków rodziny.
Nechtan nie chciał się za bardzo rozglądać, żeby nie wyglądało to
niegrzecznie, ale udało mu się dostrzec zdjęcie ślubne Deana i Sine. Dean był
znacznie młodszy niż teraz, a Sine - choć nadal była atrakcyjną kobietą,
wyglądała na sporo starszą od męża. Inne zdjęcie przedstawiało dwóch małych
chłopców bawiących się drewnianymi klockami i starszą dziewczynkę przebierającą
lalkę. Ani jedno z dzieci nie patrzyło w stronę aparatu. W tle widać było
szczupłe nogi w samych skarpetach, prawdopodobnie należące do ich mamy.
- To taki nasz jakby salon. Do niedawna była tu sypialnia, ale staramy
się coś pozmieniać, bo dzieciaki stale rosną i na razie ten pokój…
Dean był trochę zmieszany, ale Nechtanowi podobny wystrój nie
przeszkadzał w najmniejszym stopniu. Było skromnie, to fakt, ale zewsząd dało
się zauważyć, że mieszkała tu kochająca się rodzina, czego w jego wielkim,
pięknym i pustym domu, nie było wcale.
- Ten pokój nadaje się idealnie, żeby w spokoju ponarzekać na
beznadziejny charakter Riordana – przerwał mu z uśmiechem, po czym zajął
miejsce na jednym z przysadzistych foteli, ustawionych przy małym,
okrągłym stoliku.
- Sam bym tego lepiej w słowa nie ubrał – ucieszył się Dean, siadając
obok. – To co, powiesz mi teraz czym ten skurczybyk naraził ci się tym razem?
Oczywiście że tego Neth mu nie powiedział, ale rozmawiało im się
całkiem przyjemnie i dosyć długo, jak się okazało gdy tylko do pomieszczenia wkroczyła
Sine obwieszczając im, że szła spać bo był środek nocy. Mag pomyślałby że
kobieta się na nich gniewała, ale Sine z uśmiechem na ustach postawiła na
stoliku trzecią butelkę wina, dodając że jak już się mają spić, to chociaż
niech to zrobią porządnie i wyszła.
Nie bronili się długo przez owym podarunkiem.
- Mam dziwne wrażenie, jakbym znał cię już całe wieki – oznajmił Dean
poważnym tonem. – To pewnie dlatego, że traktuję Rio jak brata, więc jesteś dla
mnie trochę jak rodzina. Nie złość się na niego zbyt długo. Ja wiem że jak ten coś
pierdolnie, to człowiek od razu by go zajebał, ale to dobry gość i pewnie
już pluje sobie w brodę za to co zrobił. Serio, wiem co mówię.
Neth raczej nie był co do tego faktu przekonany. Podejrzewał że
gdyby Dean faktycznie wiedział co zaszło miedzy nim, a Rio również straciłby na
pewności.
- Nie wydaje mi się – mruknął Neth pod nosem. - Właściwie to on nawet
nie zrobił niczego złego. Co więcej, to co zrobił było… No, trochę ciężko mi to
przyznać, ale to było dobre. Nawet bardzo – dodał pogrążony we własnych myślach,
przeczesując palcami swoje długie włosy. – Problem polega na tym, że nie chce
się do tego przyznać. Ha! W ogóle udaje, że nie wie o czym mowa.
Nechtanowi szumiało w głowie od alkoholu. Był już bardzo senny i
mówił odrobinę więcej, niż chciałby powiedzieć. Dean słuchał go z przesadną
troską, jakby bardzo chciał go wesprzeć, ale ograniczał się do kiwania głową i
klepania go po ramieniu.
- Palant – burknął jeszcze mag. – Denerwuje mnie, że nie potrafię
tego racjonalnie przegryźć.
Nechtan czuł się potwornie sfrustrowany wszystkimi swoimi odczuciami.
Kiedyś uchodził za kogoś dostojnego, kogoś z klasą, wręcz za pozbawionego
emocji. Ludzie traktowali go z respektem, niektórzy odnosili się do niego
bardzo zachowawczo, a teraz? Zachowywał się jak dzieciak, zwierzający się
kumplowi ze swoich problemów. Był już nawet gotów zrzucić winę na klimat samej
Laurenii, byle tylko odrzucić od siebie myśl, że to osoba Riordana tak wiele
zmieniła w jego życiu.
- Ha, ha. No to rzeczywiście w jego stylu – podchwycił Dean, nie
zauważając rumieńców, jakie wkradły się na blade policzki Nechtana. – Czy ty
wiesz że Torin nadal nie wie, ile forsy Rio ładuje w szkołę dla Noel? Poza tym
ta mała go uwielbia. Niestety sytuacja wygląda trochę tak że Rio zastępuje jej
ojca. Robi ile może żeby wspierać Fionę, ale chuj z tym skoro nie ma przy nich
Torina. Młody stale się obwinia że nie robi jeszcze więcej. Niby co jeszcze
miałby robić, ja się pytam? Nie jest cholernym cudotwórcą.
Mężczyzna coraz bardziej bełkotał i tracił wątek, chyba nie do
końca zdając sobie sprawę z tego, że Nechtan nie miał pojęcia o rzeczach o
których opowiadał. Neth natomiast nieświadomie odnotowywał w pamięci wszystkie te
fragmenty z życia Riordana. Czyżby to właśnie Noel była dzieckiem, o którym
kiedyś wspominał?
- Noel lubi opowiadania o czarodziejach? – Zapytał niby całkiem od
niechcenia.
- Czyli jednak ci opowiadał! Taa, mała ma teraz fazę na takie pierdoły.
Ostatnio kazała sobie wystrugać czarodziejską różdżkę, a ten czubek oczywiście
to zrobił – zakpił mężczyzna, ale z tonu jego głosy pobrzmiewała czułość.
- Różdżkę? To faktycznie zabawne. – Neth zachichotał.
Bawiło go raczej wyobrażenie Melvina machającego długim patykiem,
niż Riordana strugającego zabawkę dla dziewczynki.
- Nie chcę go usprawiedliwiać, ani nic, ale wiesz. Rio miał
ciężkie życie, a Torin jest dla niego najważniejszy. Często nowe problemy z bratem
przekładają się na chujowe zachowanie Riordana wobec innych.
- Już ci mówiłem, że to nie do końca tak – zaczął Neth, ale nim
sprostował, Dean ponownie mu przerwał.
- Tak właściwie, to jesteście spokrewnieni przez ojca Rio, czy
przez matkę Torina? Bo zgaduję że raczej na pewno nie przez matkę Rio – zaśmiał
się wymuszenie.
Nechtana zatkało. Niby co miał odpowiedzieć, skoro nie wiedział
kompletnie nic o rodzinie Riordana. Ba, nie miał pojęcia że bracia mieli inne
matki. O Torinie słyszał tyle co od Deana przed momentem, a o ojcu Rio nie
wiedział zupełnie nic.
- Przez Torina… - Machnął ręką lekceważąco, mając nadzieję, że
mężczyzna nie pociągnie tego wątku.
- Tak myślałem, w końcu Owen nie miał żadnej rodziny. Rio też
trafił mu się trochę z przypadku, co nie? To trochę smutne, trudno się
dziwić, że młody tak się związał z nowym bratem – dodał zasmuconym głosem.
- Z przypadku? – zapytał Neth, zanim zdołał się powstrzymać.
- Nie wiedziałeś? Matka Rio była kurwą. Dosłownie jak i mentalnie.
Uwiodła starego Rio, skasowała z forsy, a kilka miesięcy później podrzuciła mu
dzieciaka, mówiąc że nie prosiła się o problemy.
- Rozumiem… Chyba nie powinienem był pytać – zmieszał się mag.
- A ja pewnie nie powinienem ci o tym mówić, ale to naprawdę stare
dzieje. W końcu dzięki temu wszystkiemu Owen się wreszcie ustatkował. Ożenił
się z kobietą, która też miała już swojego syna. Takie trochę małżeństwo z
rozsądku, ale byli udaną rodziną. Brit szybko zmarła, a chłopcy zaprzyjaźnili
się jeszcze bardziej. Pomagali ojcu w pracy, no i tam poznali mnie – dodał
z uśmiechem. – Teraz znasz już całą naszą historię. No i chyba wyszedłem na
plotkarza…
- Trochę tak – odparł Neth, śmiejąc się z porównania mężczyzny.
- Ale właśnie dlatego tak ważne jest, żeby nam się udało podczas
tej akcji. – Dean obniżył ton głosu i natychmiast spoważniał. – Musi się nam
udać! Mała musi mieć ojca, a Riordan powinien wreszcie pomyśleć o własnej
rodzinie, a nie udawać amanta po klubach – dodał wywracając porozumiewawczo
oczami.
Kolejny raz rozmowa z Deanem, pomogła Nechtanowi ułożyć myśli.
Tego wieczora obaj zasnęli przy stoliku, a w przypadku Deana, bardziej na
dywanie pod nim. Nie dziwiło więc, że ich wzajemne spojrzenia kolejnego dnia
wyraźnie wskazywały na to, że obaj woleliby się obudzić w innych
okolicznościach. Neth naprawdę polubił tego człowieka. Był dobrym przyjacielem.
Rio powinien bardziej to doceniać.
Pożegnali się po śniadaniu w postaci chleba i smażonych kiełbasek,
jakie zaserwował im Dean, ponieważ Sine w tym czasie zajmowała się dziećmi na
górze. Nechtan chcąc odwdzięczyć się za mapę i gościnę, zaprosił Deana na
kolację. Mężczyzna z początku trochę się opierał, tłumacząc że przecież nie było
takiej potrzeby, ale stosunkowo szybko dał się namówić, więc kiedy z uśmiechem
odprowadzał maga do drzwi, zapewniał go już, że z pewnością wpadnie.
Tutaj niestety zaczynał się problem, bowiem już po fakcie do
Nechtana dotarło, że jedynym miejscem do którego mógł zaprosić Deana, był dom
Rio, z którym to obecnie nie miał nawet chęci rozmawiać. Zresztą wcale nie był
pewien jak ten zareaguje na jego zniknięcie. W końcu wracał po dwóch dniach.
Być może Rio wcale nie spodziewał się, że jego współlokator jeszcze się u niego zjawi. W drodze powrotnej Neth wymyślał
prawdopodobne opcje dialogowe, możliwe do zastosowania na Riordanie, a nim
zdążył się zorientować, stał już przed wejściem do niewielkiego, drewnianego
domku na uboczu. Oczywiście nadal nie wiedział co powiedzieć, postawił więc na wyjście
najłatwiejsze - Postara się nie mówić nic, ewentualnie jakoś improwizować.
Świetny rozdział!! Kończyć w takim momencie powinno być zabronione haha
OdpowiedzUsuńDziękuję! ❤️ Zawsze okropnie się cieszę, jak się dowiem że się podobało ;)
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Dean to istne źródło wiedzy o Riordanie... no ciekawe jaki widok zaastanie Natcha i co? on chce coś ugotować, ostatnio wzywał Patryka do tego... a teraz co zamknie sie w łazience, Patrick opanuje go, ugotuje i zniknie jak wszystko będzie gotowe, no ale co kiedy nie będzie miał możliwości przyzwania, a będzie musiał coś przygotowac?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Dean to istne źródło wiedzy o Riodrinie, no ciekawe jaki widok zastanie Natcha i co? on chce coś ugotować, ostatnio wzywał Patryka do tego... a teraz co zamknie sie w łazience, Patrick opanuje go ugotuje i zniknie jak wszystko będzie gotowe? no ale co kiedy nie będzie miał możliwości przyzwania, a będzie musiał coś przygotować?
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza