Po drodze cz.9


Jedynym oświetleniem głównego pomieszczenia było okno znajdujące się na jego drugim końcu, więc z początku Neth niewiele widział. Pomyślał że Riordan musiał gdzieś wyjść i nawet trochę się wyluzował, co poskutkowało tym, że solidnie wystraszył się, gdy kątem oka dostrzegł go, siedzącego obok na łóżku. Pościel na której mag sypiał, była złożona. Mężczyzna po prostu tam siedział, trzymając w dłoniach książkę, choć w takim świetle raczej wiele w niej nie widział. Nie wyglądał najlepiej, a kiedy tylko dostrzegł maga zerwał się na nogi.
- Jesteś! Myślałem, że… martwiłem się – dokończył nieporadnie.
Riordan wyraźnie unikał bezpośredniego kontaktu wzrokowego, a przy okazji marszczył brwi jakby był lekko poirytowany.
- Przecież nie odszedłbym bez słowa. Poza tym cały czas jestem ci coś winien za czas jaki tu spędziłem, prawda?
- Nie było cię prawie trzy dni…
- Nie było mnie dwa dni – poprawił go mag.
- Więc gdzie byłeś?! – Mężczyzna wreszcie spojrzał w oczy maga. Był czerwony na twarzy, a dłonie zacisnął w pięści. – Gdzie, Neth?
- Cóż… Między innymi u Deana – odparł ostrożnie mag. Jeszcze nie wiedział do czego zmierzała ta dziwna wymiana zdań.
- Ale z niego przyjaciel... – Rio zaczął nerwowo krążyć po pokoju. – Nic mi nie powiedział.
- A niby dlaczego miałby to robić? Nie mam pięciu lat. Potrafię się sobą zająć.
Riordan zatrzymał się przed oknem i przygarbiony, oparł biodrem o parapet.
- Byłeś u tego chłopaka? – wymamrotał ledwie słyszalnie.
Świetnie, czyli teraz odbędzie się scena zazdrości? W Nechtanie zawrzało. Jakim prawem ten facet rozmawiał z nim w taki sposób?
– Znowu chodzi ci o Aidana? – wycedził przez zęby.
- Ach, a więc tak ma na imię? – sapnął Rio, wracając do swojej wędrówki po pokoju - Co ty w nim widzisz? Nawet jeśli chciałbym zrozumieć, że zamiast pięknych kobiet wolisz facetów, nie pojmuję co widzisz w takim chudzielcu!
- Rio, dobrze ci radzę, skończ to żałosne przedstawienie.
Nechtan naprawdę tracił cierpliwość. Nic nie usprawiedliwiało takiej postawy. Powoli zaczynał żałować, że w ogóle tu wrócił.
- Tylko mi wytłumacz, chciałbym wiedzieć. – Mężczyzna nie dawał za wygraną.
Neth miał dosyć. Skoro ten kretyn chciał wyciągać tamten nieliczący się incydent, to dostanie to czego oczekiwał.
- Skoro aż tak bardzo pragniesz wiedzieć… Aidan był wyjątkowo uroczy. Drobnej budowy, utalentowany… Ach, no i miał wielkie, piękne, czarne oczy. Na samo wspomnienie tego jak pode mną stękał, nadal mi staje! - Pożałował tych słów jeszcze zanim skończył zdanie. Chciał mu sprawić przykrość, chciał go ukłuć, po prostu jakoś oddać mu za te głupie podejrzenia, ale nie poczuł żadnej satysfakcji. Poczuł żal. Zwłaszcza, kiedy zobaczył reakcję Riordana.
- Czyli spotkałeś się z nim, tak? – zapytał znacznie ciszej.
Oczy Rio zaszkliły się, jego dłonie dosłownie pobielały tak mocno je zaciskał, a Neth poczuł się jakby dostał z pięści od własnego sumienia.
To znaczy owszem, chłopak był uroczy, ale od tamtej pory nie zagościł w myślach maga ani jeden raz. Wszystko to powiedział tylko dlatego, że Riordan zachowywał się jak niedorzeczny idiota, ale jego reakcja znacznie różniła się od tej jaką Neth spodziewał się wywołać. Myślał że mężczyzna się wkurzy, warknie coś o jego orientacji i odpuści. Riordan natomiast stał tam dalej, drżąc na całym ciele. Był bardziej zrezygnowany i rozczarowany, niż zdenerwowany.
- Dobrze. Przepraszam za swoje zachowanie. Skoro on ci odpowiada, pozostaje mi życzyć powodzenia, prawda? Zresztą to przecież nie moja sprawa… – Mówiąc to błądził spojrzeniem po pokoju. Mamrotał coś o tym, że był tolerancyjny, że zachował się jak palant (cóż, sama prawda). Ostatecznie wsadził ręce w kieszenie i prezentując wyluzowaną postawę, rzucił niby od niechcenia – Mówiłeś, że byłeś u Deana, tak? Co u niego?
Nechtan czuł się jakby oglądał kiepskie wystąpienie ulicznego teatru. Zupełnie nie wiedział jak powinien zareagować, a tym bardziej co powiedzieć, żeby wreszcie rozładować atmosferę.
- Cóż… w porządku. Wpadnie tutaj wieczorem. Wybacz, ale zaprosiłem go na kolację.
Czuł się jakby rozmawiał z dwiema różnymi osobami, które zmieniały się miedzy sobą tak szybko, że nie nadążał, do kogo jest mu dane zwracać się w następujących po sobie chwilach.
– Wszystkim się zajmę. Przygotuję coś do jedzenia… - urwał ponieważ Rio skierował się w stronę wyjścia.
- Spoko. Ja muszę coś załatwić. Będę wieczorem, pewnie późno. Nie przejmuj się. – Wyminął osłupiałego maga i wyszedł.

Ten dzień był dziwny. Nechtan powoli przyzwyczajał się do myśli, że jego życie chyba już nigdy nie zamierzało powrócić do normalności. Wydawało mu się, że przy okazji sam tracił zmysły.
Po raz drugi w przeciągu kilku tygodni postanowił ściągnąć Patricka. Skoro świat zwariował, postanowił poszukać ukojenia w czymś, co już znał - chociaż przypuszczał że przywoływanie duszy swojego zmarłego przyjaciela, raczej nie należało do rzeczy, które pomogłyby zapobiec szaleństwu.
Patrick jak zawsze odpowiedział na zawołanie. Siedział właśnie przed Nechtanem, z nogą nałożoną na nogę i przypatrywał mu się badawczo.
- Okej, kochanie. Powiedz mi co tym razem spieprzyłeś? – zapytał w końcu, wyginając się na krześle.
- Jesteś niesprawiedliwy. Dlaczego z góry zakładasz, że coś jest nie tak? – odparł siląc się na pogodny ton głosu.
- Neth, spójrzmy prawdzie w oczy. Zawsze wołasz mnie wtedy, kiedy jesteś w dupie. W sumie jak jeszcze żyłem, wołałeś mnie właśnie po to żeby się tam znaleźć – zachichotał. – No przyznaj, to się rozumie samo przez się!
- No dobrze, może rzeczywiście chciałem się trochę pożalić na świat…
- Widzisz? I kto by cię lepiej zrozumiał? – Wstał i płynnym krokiem podszedł do maga, uśmiechając się. – No to opowiadaj, co to za dupek? Kogo mam nastraszyć? – zachichotał.
Neth wziął głębszy wdech. Nie chciał się tłumaczyć ze swoich wątpliwości, których zresztą sam nie do końca rozumiał, ani tym bardziej opowiadać Patrickowi wszystkich szczegółów. Ograniczył się do standardowego narzekania na Riordana. Wspomniał też że nie mogąc z nim wytrzymać pod jednym dachem, przenocował u znajomego wobec którego miał teraz dług wdzięczności, a nie miał pomysłu w jaki sposób go ugościć.
- Ech, cholera, Neth. Serio? Teraz będę robić za kucharkę? To nudne! Chociaż z drugiej strony… Czy w nagrodę dostanę we władanie twoje boskie ciałko? – Chłopak wyszczerzył się przebiegle.
- Nawet nie próbujesz udawać?! – oburzył się Neth.
- Po co mam udawać? Wiesz kiedy umarli mają najwięcej radochy? – zapytał chłopak bawiąc się palcami. – Oczywiście wtedy, kiedy mogą opętać ciało żywego człowieka. A już najlepiej, kiedy takim ciałem jest super seksowne ciało jakiegoś pięknego maga – wyszczerzył się zadowolony, widząc zaczerwienioną twarz Nechtana.
- Pomożesz czy będziesz rzucał docinkami cały dzień? Lepiej byłoby żeby nikt cię tutaj nie zastał – ofukał go mag.
- Oczywiście że pomogę. Przecież wiesz że cię kocham, kochanie – wymruczał. – Nooo, zamierzasz się w końcu przygotować, czy nie? - zapytał, machając Nethowi ręką przed twarzą.

Szło całkiem nieźle. Patrick skorzystał ze złota jakie dostał od Nechtana. Mężczyzna poszedł z nim aż do miasta i dopiero tam, kiedy upewnił się, że chłopak się nie pogubi, pozwolił mu przejąć swoje ciało. Patrick uznał to za bezsensowne środki ostrożności, bo w końcu i tak w każdej chwili mógł opuścić opętane ciało, choćby i tylko po to żeby zapytać o drogę, czy rodzaj preferowanej ryby na kolację, ale nie chciał się sprzeczać. Widział że mag ostatnimi czasy nie był sobą. Kiedyś był znacznie bardziej poważny i znacznie bardziej niedostępny. Prawie nigdy nie przejmował się jego żartami, a już na pewno nigdy się nie rumienił. Nechtan zmieniał się, chyba na lepsze, a Patrick miał szczerą nadzieję zobaczyć go kiedyś naprawdę szczęśliwym.
Właściwie skończył już wszystko przygotowywać. Poszło mu znacznie szybciej, niż się tego spodziewał, a szkoda mu było tak od razu rezygnować z uroków bycia żywym, więc postanowił pokręcić się trochę na zewnątrz. Ku swojemu szczeremu zaskoczeniu, za domem odkrył nieduży ogródek ziołowy. W końcu do wyhodowania takich ładnych, zdrowych listków trzeba się było trochę przyłożyć. Chłopak nie omieszkał wykorzystać zdolności ogrodniczych właściciela domu, także chwilę później wracał już do środka, z garścią skomponowanej przez siebie mieszanki ziół. Idąc wydeptaną alejką wystawiał twarz do słońca i uśmiechał się do siebie na myśl że Nethowi odrobina ciepłych promieni zdecydowanie nie zaszkodzi.
- Czekaj, nie zamykaj jeszcze! – usłyszał za plecami.
Patrick obejrzał się za siebie. Ścieżką przed domem biegł… naprawdę seksowny facet. Zlustrował go dokładnie od góry do dołu. Od razu bardziej się wyprostował i zakołysał biodrami, opierając się o framugę drzwi. No przecież nadal był sobą, cóż z tego że nie żył.
- No proszę, proszę, ale z ciebie gorący towar – zamruczał, uśmiechając się zadziornie.
- Że co? – Oczy mężczyzny rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Och! Ty pewnie jesteś tym sławnym dupkiem! Riordan, tak? – Patrick klasnął w dłonie podekscytowany. – A to drań, nic mi nie powiedział, że tak wyglądasz… Pieprzyliśmy się już?
- C-co ty mówisz? – Mężczyzna spłonął rumieńcem. – Oczywiście że nie! Już o tym rozmawialiśmy. Wyjaśniłem ci że cię szanuję, ale… poza tym…
- Gdyby to ode mnie zależało, to dałbym ci się zerżnąć choćby i teraz - mówiąc to pociągnął oniemiałego i czerwonego jak pomidor Riordana do środka, od razu zamykając za nimi drzwi.
- Neth, co się z tobą dzieje…?
Rio stał z bardzo tępym wyrazem twarzy przy drzwiach, dokładnie tam gdzie puścił go Patrick. Miał lekko rozchylone usta i przyglądał się chłopakowi badawczo.
- Neth? No nie!
Patrick opuścił ciało byłego chłopaka, prezentując się przed zupełnie oniemiałym człowiekiem, w swojej duchowej postaci.
- Neth, to ty mi powiedz co się stało?! Dlaczego obcy koleś zwraca się do ciebie w mój sposób? – Obrażony, stanął przed mężczyzną z założonymi rękami.
- Przecież nie żyjesz! Czy tobie całkiem odbiło?! Co ty wyprawiasz! Poza tym to jest człowiek! Cholera, Patrick! Człowiek!
Nechtan złapał się za głowę. Utkwił przerażone spojrzenie w nie mniej przestraszonym Riordanie.
- No co, to nie możesz mu tego później wymazać z pamięci?
Chłopakowi zrobiło się odrobinę głupio, zwłaszcza, że Neth wyglądał na nieźle wkurzonego… Ale przecież już i tak nie mógł odkręcić tego co zrobił.
- Wymazać?! Niby kurwa, jak?! Ja cię po prostu zabiję!
- Za późno, kochanie. Twój ojciec cię wyręczył – odparł sugestywnie wskazując na swoje niematerialne ciało.
- Więc znajdę sposób, żeby cię wskrzesić i zatłukę raz jeszcze!
Nie zważając na realia chciał złapać Patricka za koszulę, zapominając, że przecież rozmawiał z duchem. W konsekwencji wpadł prosto w objęcia Rio, który wyglądał jakby ktoś spoliczkował go śmierdzącą rybą.
- Co to ma być?! Co to jest? Kim ty do cholery jesteś?! – Odsuwając się, Rio uderzył o drzwi.
Wargi drżały mu lekko, jakby chciał wypowiedzieć dziesiątki słów, które uwięzione w gardle, nie były w stanie się wydostać.
- To ty mu nawet nie powiedziałeś, że jesteś czarodziejem? – Do Patricka dopiero teraz zaczynało docierać jaką straszną głupotę zrobił. – Ja… Ja nie wiedziałem, że on nic... Neth, no przepraszam, poirytowałem się i nie pomyślałem. Byłem pewien że wie. Przecież ty nie umiesz żyć bez magii. Nic bez niej nie umiesz zrobić, pamiętasz? Dlatego tak mało czasu ze mną spędzałeś, kiedy jeszcze żyłem.
- Błagam cię, ty już nic więcej nie mów.
- Ale kiedy to prawda! A ty kolego, przestań tak panikować, nic ci się nie dzieje – wywarczał w stronę Rio.
- Nie mów do mnie duchu! Kurwa… ja zwariowałem, to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie. Zaraz się obudzę, muszę tylko… - Rio zaczął się szczypać i gorliwie pocierać oczy.
- Ech… Chyba znikam, co? – Patrick popatrzył pytająco-przepraszającym wzrokiem na maga.
- Tak, słońce. Lepiej znikaj.
- Ale nie będziesz się złościł i zawołasz mnie jeszcze w tym stuleciu?
- Nie przeginaj!
Patrick ostatni raz rzucił Netowi skruszony uśmiech i rozpłynął się w nicość.


Nechtan długo starał się uspokoić rozstrojonego do granic Rio. Z początku mężczyzna w ogóle nie chciał pozwolić mu się do siebie zbliżyć - Krzyczał i szarpał się kiedy tylko miał go dotknąć.
Po długim monologu wyjaśniającym pokrótce kim był (swoje ostatnie eksperymenty z Lilith przemilczał), Riordan trochę się uspokoił. Nadal patrzył na maga nieufnym wzrokiem, ale poza paniką i strachem do głosu doszedł szczątkowy rozsądek. Ostatecznie już trochę się znali, a Nechtan nie stał się nagle kimś zupełnie obcym. Być może mężczyzna panikowałby dłużej, ale w porę przerwało im łomotanie do drzwi.
- To pewnie Dean – wyszeptał Neth, dosypując do posiłku zioła, przyniesione wcześniej przez Patricka. – Wiem że minie trochę czasu zanim wszystko przetrawisz, ale proszę cię postaraj się zachowywać jak zwykle, zgoda?
Riordan mruknął coś niezrozumiale na potwierdzenie i ruszył do drzwi.
- No cześć, panowie! Przyniosłem napitki! – rzucił na wstępie Dean, od razu wchodząc do środka i stawiając na stole kilka butelek piwa. – O w mordę, ale bosko pachnie! Neth, jesteś geniuszem – wyszczerzył się do niego, po czym mrugnął do Rio – Wcale ci się nie dziwię że z nim mieszkasz, gdyby nie Sine sam bym go przygarnął.
- Chcesz to go bierz. Podobno coraz lepiej się dogadujecie – odparł Rio, nadal niezmiennie naburmuszony.
- A temu co? – Dean spojrzał pytająco na Nechtana. – Co go znowu ugryzło?
- To pewnie z głodu. Siadaj, wszystko praktycznie gotowe.
- Widzisz od razu mówisz z sensem! – ucieszył się mężczyzna, po czym skierował się jeszcze do łazienki.
- Rio, proszę cię…
- Przecież nic nie mówię!
- No właśnie. A zwykle się nie zamykasz – skomentował złośliwie mag.
- Najwyraźniej wziąłem sobie do serca twoje wcześniejsze narzekania.
- Czyli nagle przejmujesz się moimi słowami? To urocze…

Po kilku minutach wszyscy trzej w milczeniu zajadali się zupą rybną. Na szczęście niezdrową atmosferę zdecydował się przerwać Dean. Odstawił swój talerz, a na stół wyciągnął spory, ciasno zwinięty rulon.
- Okej, kiedy już część oficjalną mamy za sobą, przechodzimy do deseru. Nie wiem czy obaj jeszcze kojarzycie, ale to na ten tydzień mamy zaplanowaną akcję – ogłosił.
Dean pozabierał talerze sprzed nosów Nechtana i Rio, co spotkało się z głuchym warknięciem jego przyjaciela, a następnie na całej szerokości stołu rozwinął, jak się okazało - dwa rulony. Mniejszy zawinięty był wewnątrz większego.
– Plany.
- Przecież omawialiśmy to już setki razy. Wiem co robić.
- Tak Rio, wiem że wiesz, ale nie zapominaj że teraz mamy jeszcze trzecią parę rąk do pomocy. Dowiedziałam się też, że te pierdolone sukinsyny wzmocniły zabezpieczenia, więc Neth jest nam niezbędny do szczęścia i niestety ta opcja z odwracaniem uwagi Dirka już nie wchodzi w rachubę.
- Fantastycznie po prostu. Przygotowujemy się do tego całymi tygodniami, jeśli nie miesiącami, a w ostatniej chwili wszystko się pierdoli. Jak zwykle – prychnął Rio.
- Nie narzekaj, jeszcze nie ma tragedii. Tutaj – wskazał na mniejszą mapę – jest plan kanałów. To tam Neth obiecał użyczyć nam swojej pomocnej dłoni.
Nechtan pochylił się nad mapką. Dean pokazywał mu ją już wcześniej, ale skoro mieli wszystko powtórzyć raz jeszcze, nie zamierzał zachowywać się lekceważąco. Dean zauważył ten gest, więc odwrócił ją bardziej w jego stronę i dopiero wtedy kontynuował.
- Tu – wskazał na punkt znajdujący się kilka przecznic od głównej ulicy przy której stało kasyno – jest właz prowadzący do kanałów pod miastem. Specjalnie wybrałem właśnie ten, ponieważ znajduje się na zadupiu, więc raczej nikt nie przeszkodzi ci kiedy będziesz go otwierał. Co nie umniejsza faktu, że musisz być ostrożny! – dodał poważnie. – Tędy – przesunął palcem po zaznaczonej zielonym kolorem krętej linii – przedostaniesz się pod sam budynek. Mapę będziesz miał ze sobą, więc z tym etapem nie powinno być komplikacji. Rurami się nie przeciśniesz, a właz łączący tę wnękę – wskazał na nieduże pomieszczenie na zakończeniu kanału – bezpośrednio z piwnicą, będzie zabezpieczony. Twierdzisz że masz na to sposób?
- Tak. Dam radę – odparł Neth bez większego zastanowienia.
- Niby kurwa jak? Podobno w naszym zespole to ja jestem specem od zamków? – rzucił powątpiewającym tonem Rio.
- A jak myślisz – wtrącił Neth - klapa do kanału będzie zamknięta na zamek od klucza?
- A w ilu kanałach byłeś że taki z ciebie specjalista?
- A ty, w ilu?
- Ej, chłopcy, spokojnie. Neth powiedział że sobie poradzi, to ja mu wierzę. Dasz radę, na pewno?
- Spokojnie. Dostanę się do środka – potwierdził mag.
- No i super – ucieszył się Dean.
Rio prychnął pod nosem, ale powstrzymał się od komentarza by mężczyzna mógł kontynuować.
– Kiedy już wejdziesz do środka, musisz uważać na wszystko dookoła. Nic nie wiemy o zabezpieczeniach na najniższym poziomie, ale jakieś na pewno są.
- Rozumiem.
Rozumiał że najwyżej będzie musiał posiłkować się magią. Cóż, ostatnio i tak pozwolił sobie na zbyt wiele szczęśliwie unikając konsekwencji. Miał nadzieję że i tym razem tak będzie.
- Będziesz musiał wydostać się z pomieszczenia do którego trafisz i wejść do składziku po lewej. Nie mamy mapy tego poziomu, ale patrząc na plany wygląda na to że znajdują się tam schody do głównego korytarza. Zaraz obok jest piwnica, w której trzymają alkohol. Jakbyś miał doby czas nie krępuj się zgarnąć czegoś do świętowania…
- Dean, do kurwy nędzy, skup się na planie – warknął Rio.
- Rany Rio, weź wyciągnij ten kij z tyłka, tylko żartowałem! – Mężczyzna sugestywnie wywrócił oczami do Nechtana. – Na końcu tego korytarza, znajduje się najbardziej obstawiony pokój z sejfem w środku. To nasz cel. Będziesz musiał go obejść z drugiej strony, korytarz tworzy coś w rodzaju okręgu. Są jedne, główne drzwi na górze, które otwarte prowadzą do obu jego stron. Musisz się tam dostać i je otworzyć. Wtedy Rio przejdzie z góry i zajmie się obezwładnieniem strażników. Razem dostaniecie się do sejfu i wyniesiecie towar dołem. Tą samą drogą, którą wszedł Neth.
- Rozumiem że plan od strony oficjalnego wejścia nie uległ zmianom? – zapytał zniecierpliwiony Rio.
- Nie bardzo. Ty i ja wchodzimy do środka na kilka godzin do tyłu. Gramy, aż zgodnie z planem będziemy wiedzieli, że Neth jest już w środku. Wtedy ty podnosisz raban że oszukuję, dzięki czemu zbiega się do nas większość ochrony. Będę się awanturował po to żeby zaprowadzili mnie na górę, a ty będziesz miał okazję wykorzystać zamieszanie żeby przedostać się na zaplecze baru. – Dean postukiwał palcem to na bar, to na kuchnię za nim, zaznaczone na planie parteru. - Takie sytuacje zawsze przyciągają uwagę, ale na barze stoi twoja była koleżanka – rzucił, wykonując przy tym wulgarny gest. – Powinno pójść gładko. W razie czego zabajerujesz ją że chcesz zwędzić butelkę Courvoisier, czy coś takiego.
- Dobra, zrobi się. Z kuchni jest dodatkowe wyjście na korytarze do góry? – zapytał Rio pokazując na dorysowany symbol przy wyjściu na mapie.
- Tak ale to cię nie interesuje. Mnie poprowadzą główną drogą, a ty musisz dostać się na dół. O tutaj - przesunął po czerwonej linii na planie – w tym pomieszczeniu, w teorii znajduje się magazyn, ale w praktyce jest tam skrzynka z zasilaczem do dodatkowych zabezpieczeń. Musisz ją rozbroić, inaczej jak Neth za szybko otworzy ci drzwi to uruchomi alarm. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, tędy – pokazał na następny krótki, prostopadły korytarzyk – przedostaniesz się do klatki schodowej, zejdziesz w dół i skierujesz się na lewo. Tam będą znajdowały się te drzwi, które otworzy dla ciebie Neth. Można je otworzyć tylko od jego strony. Dalej współpracujecie razem.
- A co z tobą? – zaciekawił się Nechtan.
- Kiedy już wezmą mnie na górę, to na pewno nie po to żeby kulturalnie rozmawiać. Jeszcze zanim uciekniecie, Rio będzie musiał z powrotem uruchomić alarm, a co więcej włączyć go. Wtedy wszyscy rzucą się na dół, wy stamtąd spadacie, a ja korzystam z okna wzdłuż którego będzie zwieszona lina. O ten szczegół zatroszczę się już sam w nocy poprzedzającej całą akcję – zakończył. – Pytania?
- Skąd wiemy że dokument jest w sejfie? – rzucił od razu Rio.
- Gdzie indziej miałby być? Sejf jest najpewniejszym miejscem.
- No właśnie, do cholery. Wiadomo że każdy potencjalny złodziej rzuci się właśnie na sejf. Już w zwykłej szufladzie w biurze tego starego kutasa, byłby bardziej bezpieczny. - Rio nie dawał za wygraną, a Neth trochę go rozumiał. W końcu całe to przedsięwzięcie było dla niego szczególnie ważne.
- Wiem ale nie mamy innych opcji. Poza tym gdyby faktycznie akt znajdował się w biurach, moglibyśmy odpuścić cały plan i zwyczajnie włamać się na piętro. Taka opcja byłaby znacznie łatwiejsza, ale po niej totalnie spalilibyśmy szanse na obecny plan. Po czymś takim ochrona stałaby na każdym rogu.
Neth nie mógł nie przyznać mu racji. Rio także, więc wszyscy zgodzili się na ustalony przebieg wydarzeń.
- Jeszcze jedno. – Dean opuścił wzrok, ale jego mina była zacięta. – Pamiętajcie. Każdy wie w co się pakuje i każdy odpowiada za siebie. W razie wpadki, ratujemy własne tyłki. Lepiej żeby wpadł jeden z nas, niż wszyscy. Rozumiemy się? – zapytał spoglądając na swoich rozmówców.
- Jak zawsze – odparł od razu Rio.
- Niech i tak będzie – odpowiedział mniej przekonany Nechtan.

Ostatnie dni przed planowanym rabunkiem ciągnęły się w nieskończoność i niestety nie były najprzyjemniejsze. Rio prawie się nie odzywał. Wypełniona złotem sakiewka, którą Nechtan wręczył mu w ramach zadośćuczynienia leżała na komodzie, a on nie kwapił się by chociaż do niej zaglądnąć. Większość czasu spędzał poza domem albo na treningu w ogrodzie, a Nechtanowi nie pozostawało nic innego jak tylko znowu niemiłosiernie nudzić się samemu ze sobą.
Starał się zagadywać go przy każdej nadarzającej się okazji, ale Rio wyraźnie go unikał. Wieczorami, kiedy zdani byli tylko na swoje towarzystwo, przyłapywał go na ukradkowych spojrzeniach, a jednak gdy tylko patrzący zdawał sobie z tego sprawę, zaraz odwracał wzrok. Dopiero na dzień przed akcją zdecydował się z własnej woli do niego podejść.
- Co robisz? - Nie była to specjalnie wyrafinowana próba rozpoczęcia rozmowy, zważywszy na to że Neth siedział na kanapie, chrupał suche wafelki i czytał książkę.
- Czytam? – odparł, nie zaszczycając Rio wzrokiem.
Złościł się na niego, że mężczyzna tak bardzo mu nie ufał.
- Chciałem z tobą pogadać o jutrzejszej akacji – zaczął, przysiadając się. – Pamiętaj że nie musisz tego robić. Mimo planów, to nadal niebezpieczne.
- Wiem że nie muszę. Chcę. Poza tym bywałem w znacznie bardziej niebezpiecznych sytuacjach.
- Dlaczego to robisz?
Neth miał wrażenie że Rio przewiercał go spojrzeniem na wylot.
- Robię to ponieważ mogę i chcę – skwitował mag. – A także ze względu na pewną bardzo ważną dla ciebie osobę. - Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale Neth uciszył go gestem ręki. - Naprawdę Rio, nie drąż. Po całej sprawie od razu się wyniosę i nie będziesz musiał dłużej mnie oglądać – dodał.
- To nie tak że chcę, żebyś się wyniósł. Mógłbyś przynajmniej postarać się mnie zrozumieć. Pewne informacje o tobie, okazały się być dla mnie dosyć szokujące, nie sądzisz?
- Niech będzie, ale skoro już wiesz, to nie traktuj mnie przez to jak jakiegoś dziwoląga. Miałeś ku temu znacznie lepsze powody, a jednak jak do tej pory tego nie robiłeś. Nie jestem jedynym magiem na świecie, nie jestem także inną osobą od tej, którą już poznałeś. Nadmienię, że całkiem dogłębnie… - Ostatnie zdanie dodał tylko po to, żeby rozluźnić atmosferę ale osiągnął jedynie tyle, że teraz twarz Rio przybrała ładny, czerwonawy odcień.
- Wiem. Postaram się nie patrzeć na ciebie przez pryzmat… ducha… duszy jakiegoś gówniarza, spacerującego mi po domu.
Neth zaśmiał się cicho.
- W czasach w których żył, był uważany za dorosłego mężczyznę.
- A… czy on nie wspomniał, że zabił go twój ojciec?
- No tak. – Do Nechtana dotarło, że znowu chlapnął o jedno zdanie za dużo. – Bo widzisz… mój ojciec nie jest przyjemną osobą.
Starał się zrobić jeszcze jeden unik, ale po minie Rio domyślił się, że to niestety nie przejdzie.
- Jak mógł żyć w innych czasach, skoro zabił go twój ojciec? – Rio zmarszczył brwi.
Mężczyzna miał minę wskazującą na to, że raczej nie chciał poznać odpowiedzi na swoje pytanie.
- Cóż, pewnie już i tak domyślasz się co ci teraz powiem. – Neth wziął głęboki wdech i kontynuował – Magowie, jeśli tego chcą oczywiście, żyją znacznie dłużej niż trwałoby ich przeciętne ludzkie życie. Sposobów na długowieczność są dziesiątki. Eliksiry, zaklęcia, rytuały. Ci z nas którzy nie mają skrupułów, bez wahania sięgają po takie środki, jak na przykład przejmowanie cudzego życia, czy choćby jakiejś części jego energii życiowej. Inni wykorzystują żywe ofiary… Em, Rio? Wszystko w porządku? – przerwał widząc, że Rio coraz bardziej blednie.
- Tak, tak. W jak najlepszym. – Mężczyzna oddychał tak szybko, że słowa, które wypowiadał bardziej przypominały bełkot, niż składne zdania. – Niby co miałoby nie być tak. To świetnie, że ty nie mordujesz ludzi, żeby sobie przedłużyć żywot?
O rany…
- Nie, Rio. Tego rodzaju środki stosują ostatni dranie. Wśród ludzi z tego co wiem również takich nie brakuje. Być może są nawet gorsi, bo nie mają w tym żadnego celu. Na świecie dzieją się straszne rzeczy, ale poznając kogoś, czy to osobę, czy to jakąś istotę… przecież poznajesz jej konkretny charakter, to kim naprawdę jest, a nie tylko jej rasę. W każdym gatunku są ci dobrzy i ci źli. Najprawdopodobniej najwięcej jest takich jak my. Nie najgorszych, ale i bez czystej karty. To oczywiste.
Riordan chyba przyznawał mu rację. Rozmawiali, a to już był jakiś postęp. Pod koniec dnia, po tym jak Neth dosłownie wychodził z siebie, żeby doprowadzić ich relacje do normalnego stanu, zachowywał się już prawie poprawnie. Pozytywnym aspektem zdradzenia się przed Rio z mocą, było obopólne zapomnienie o poprzednim konflikcie. Bez względu na wcześniejsze nerwy i pretensje, Nechtan miał już dość kłótni.
Kładąc się spać, czuł nareszcie, że była między nimi zgoda, a tym samym, była to pierwsza od dłuższego czasu noc, którą przespał spokojnie.

Zbudził się przyjemnie rozleniwiony. Z początku tylko leżał gapiąc się w sufit i analizował swój głupi sen o Tarze śpiewającej piosenki dla dzieci w duecie z Riordanem, lecz po chwili zerwał się z łóżka, gdy tylko uderzyły go emocje związane z planami na wieczór. Riordana nie było w domu, a więc musiał wyjść z samego rana. Nechtan nie chcąc się ociągać wziął szybki prysznic i ubrał się w wygodne, elastyczne ubrania, pozwalające mu na zachowanie pełnego, swobodnego zakresu ruchów. Kończył jeść śniadanie, kiedy do pomieszczenia wszedł Rio, niosąc ze sobą jakiś pakunek.
- Co mi przyniosłeś? – zapytał, uśmiechając się na jego widok.
- Tobie? Co najwyżej pecha – odparł Rio. Był w dobrym nastroju. – To wyjściowe ciuchy. Będą mi potrzebne na wieczór, inaczej by mnie nie wpuścili.
- Widziałeś się z Deanem?
- Tak, też jest gotowy. O świcie udało mu się wspiąć na budynek. Od wschodniej strony wiszą teraz cztery solidne liny, każda wzdłuż jednego z pionów okien.
- Nie zorientują się? – zdziwił się Neth.
- Nie. Nikt nie patroluje tamtej strony, bo i nie ma tam żadnych wejść. Okna zaczynają się dopiero na wysokości drugiego piętra.
Odpowiadając na pytania, rozwieszał ubrania na wieszakach, prawdopodobnie po to by materiał zdążył się rozprostować.
– Nasze liny, a właściwie liny Deana, nie wiszą tuż przed oknami, tylko przy ścianie z boku. Sięgnie po nie, kiedy będzie potrzebował ale od środka ich nie widać.
- W porządku. Kiedy wychodzisz?
Do Nechtana powoli zaczynało docierać, dlaczego Rio nie chciał go angażować. Sam odczuwał podobne nerwy. Martwił się. W ich planie była cała masa rzeczy, które mogły nie wypalić. Co stałoby się z Riordanem, gdyby został schwytany? Jeśli wszystko to co usłyszał na temat Gustawa było prawdą, nie mogli liczyć na zwykłe oddanie w ręce sprawiedliwości.
- Za jakieś cztery godziny. Na początku jest klasyczne, sztywne przyjęcie. Kasyno otwierają później ale jeśli chcesz grać, musisz zaliczyć także i ten etap. W ten sposób jeszcze dokładniej sprawdzają gości.
- To jakim cudem traficie tam wy? Nie należycie czasem do tych niechcianych gości?
- A kto ci powiedział, że wybieramy się tam z zamiarem podania prawdziwych danych osobowych?
No tak, to by miało sens. Neth wstał żeby odłożyć talerz i szklankę do zlewu.
– Czyli ja mam… z siedem godzin czasu?
- Mniej-więcej. Swoją drogą, fajne wdzianko. – Rio zaszedł maga od tyłu i trzasnął go w tyłek. – Liczysz na to, że kogoś tam poderwiesz?
- Jak na razie, udało mi się tylko z tobą – fuknął. - Trzy godziny wystarczą żebyście ustawili się na właściwych pozycjach?
- Nie pochlebiaj sobie. Wyhoduj cycki to pogadamy – żachnął się Rio. - I tak, wystarczą.
 


2 komentarze:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, czy Rio ma dwie osobowości przy rozmowie był zazdrosny o Adriana i te słowa bardzo go zabolały, a później to jak dziewica... ;) Patrick och brawo w ciągu chwili wszystko wygadałeś... całkowity szok Rio... no i słowa na samym końcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, hejka,
    czy Rio ma przypadkiem dwie osobowości... przy rozmowie był zazdrosny o Adriana i te slowa bardzo go zabolały, a później to jak dziewica... Patrick brawo w ciagu chwili wszystko wygadałeś... całkowity szok Rio... no i słowa na samym końcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

Ćpun, diler i psychopata - SAIA - cz. 1

 Pierwszy fragment nowego powiadania :) Koniecznie dajcie znać, jakie macie wrażenia po przeczytaniu! ;)   -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-...