Hmm... Edytowanie tekstu na blogu nadal pozostaje dla mnie niezbadaną tajemnicą. Przepraszam za to. Kiedyś naprawdę, naprawdę coś więcej ogarnę ;)
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Wypadli na podłogę, a mag od razu zaczął ściągać z Riordana zakrwawione
ubranie. Łzy swobodnie kapały mu z oczu, a on nie umiał ich powstrzymać. Był
przerażony.
- Spokojnie. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję…
Zerwał z szyi wisiorek, powiększając go od razu. ręce trzęsły mu się
tak bardzo, że nie potrafił odnaleźć buteleczek z eliksirami zasklepiającymi
rany. Widok przysłaniały mu łzy. Po chwili poszukiwań, wszystkie jego preparaty
znajdowały się w totalnym nieładzie.
- Kurwa! Ekhuil! - Właściwa
fiolka wpadła wprost w jego dłonie, a on wylał całą jej zawartość na ranę
Rio.
Mocno docisnął poszarpaną skórę mężczyzny, stymulując działanie
eliksiru.
- Już… już zaraz poczujesz się lepiej – przekonywał prawie nieprzytomnego
mężczyznę.
- Skoro tak, to dlaczego beczysz? – wymamrotał ranny, ledwo rozchylając
powieki.
Riordan usnął z wyczerpania, a Neth nie ruszył się z miejsca trwając
u jego boku. Wszystkie jego postanowienia odnośnie nieużywania czarów szlag
trafił. Teraz rzucał zaklęciami na prawo i lewo, a to żeby przywołać koc,
którym otulił ciało Rio, a to żeby odnaleźć w kufrze maść na zasklepione już
rany. Nie chciał by zostały mu blizny. Takie ślady już na zawsze przypominałyby
mu dzień, w którym prawie stracił życie.
Ostatecznie Neth ulokował dochodzącego do siebie Riordana w łóżku,
a sam ułożył się obok, by w razie konieczności być w pobliżu. Dopiero
kiedy miał już pewność, że mężczyźnie nic nie zagrażało, odszedł dosłownie na
moment, tylko po to żeby jakoś doprowadzić się do porządku.
Kilka godzin później, pogrążonego w letargu Nechtana, ocucił głos przytomnego
Rio.
- Hej, magu. Co z twoją ręką?
Neth uśmiechnął się do niego z ulgą.
- Martw się lepiej o siebie, mnie nic nie jest – odparł podwijając
rękaw i prezentując w pełni uleczone przedramię.
Zrobił to już wcześniej, gdy Rio spał. Na sobie nie bał się eksperymentować
z uzdrawianiem przy pomocy czarów, co szczęśliwie odbyło się bez zbędnych
komplikacji.
- Wiesz… tak się zastanawiam nad jedną rzeczą – zaczął uspokojony
mężczyzna.
- Hm?
Riordan nie odpowiedział od razu. Podniósł się do siadu i rozejrzał.
Jego wzrok padł na pokrwawioną teczkę dokumentów.
- Sprawdzałem. Jest komplet, wszystko się zgadza – rzucił szybko
mag.
- Tak... Powiedz mi w takim razie… - Mężczyzna podniósł wzrok na
Nechtana. - Skoro do ciężkiej cholery potrafisz wypompować z siebie to
dziwaczne coś… Co mimo swojej niezwykle nieprzyjemnej aparycji i nie mniej
paskudnego charakteru, zresztą czego innego było się spodziewać skoro wylazło z
ciebie… W każdym razie, skoro to coś niepostrzeżenie było w stanie sprawdzić
dokładną lokalizację dokumentów, a ty potrafisz się kurwa teleportować…
Czy może coś mi umknęło?
Może i mówił chaotycznie, ale mag doskonale wiedział, co chciał
przez to powiedzieć. Naraził ich na niebezpieczeństwo, mając możliwość zdobycia
tego czego Riordan tak bardzo potrzebował, prawie bez wysiłku.
- Wiem jak to może wyglądać z twojej perspektywy…
- Owszem, praktycznie tak paskudnie jak to ogoniaste coś wyłażące ci
z trzewi.
Nechtan odetchnął zrezygnowany. Skoro Rio i tak tyle już o nim widział,
to nie było powodu ukrywać reszty.
- No dobrze, zacznę od początku.
Spodziewał się że w końcu do tego dojdzie. Przedłużając swoją
znajomość z Riordanem, stale ryzykował że ich relacje pogłębią się do tego
stopnia, że w końcu ukrywanie prawdy stanie się zbyt kłopotliwe, by dalej to
robić.
- Postaram się wytłumaczyć, tak dobrze jak umiem.
Rio otulił się szczelniej kocem i nic już nie mówiąc, pokazał mu żeby
kontynuował.
- Zamieniam się w słuch.
- Życie u boku mojego ojca było koszmarem. Możesz mieć o tym
pojęcie, skoro widziałeś Patricka. Melvin zabił go na moich oczach, tuż po tym,
jak zastał nas razem w łóżku. W dniu w którym postanowiłem uciec,
obiecałem sobie że będę korzystał z magii tylko w ostateczności. Nie
chciałem iść jego śladem. Ojciec całe życie tresował mnie, żebym rozwijał swoją
potęgę i panował nad wypełniającą mnie maną. Postanowiłem więc że odrzucę to od
siebie i spróbuję żyć inaczej. Wyruszyłem w tę całą podróż po to, żeby
spróbować odnaleźć jakieś ślady po matce i rozpocząć wszystko jeszcze raz.
Nie zrozum mnie źle. Nigdy nie chciałem przestać być czarodziejem, ale nie
mogłem sobie pozwolić na szastanie mocą, ponieważ każdy przejaw magicznego działania
pozostawia po sobie wykrywalny ślad. Oznacza to że Melvin szukając źródeł
koncentracji many, mógłby mnie wyśledzić. Nie chcę opowiadać ci co by ze mną
zrobił, gdyby mnie teraz odnalazł. Zresztą wcale nie chcę opowiadać ci co już
robił, kiedy jeszcze żyłem z nim pod jednym dachem. Melvin dawno zatracił poczucie
człowieczeństwa. Dla niego byłem jedynie źródłem mocy. Każdy dzień w
posiadłości był kolejnym dniem tortur. Nie tylko fizycznych. Nie raz musiałem
patrzeć na cierpienie innych. Manipulował mną, wykorzystywał mój brak
stabilności, moje zawirowania many. Nie mogłem tak żyć. Dlatego uciekłem.
Twarz Rio przybierała coraz bardziej zbolały wyraz. W jego oczach
widniało współczucie. Niestety Neth w ich jasnej, miodowej połaci dopatrzył się
również strachu. Cóż, całkiem słusznego. Wiedział że niedługo będzie musiał
odejść, by dłużej nie narażać jego życia. Wcale mu się to nie podobało.
- To co pojawiło się w sejfie… sam nie wiem co to jest - kontynuował.
- Od jakiegoś czasu dzieje się ze mną coś dziwnego. Tracę na sobą kontrolę.
Dzisiejsza noc udowodniła mi, że tracę ją również nad swoją mocą. Ta istota
przedstawiła mi się jako… uosobienie mojej many i nadała sobie imię
Lilith. Zgadzam się z tobą że jest przerażająca, ale chyba mogę jej ufać.
- Więc - zaczął powoli Rio – nie wiesz czym jest, odkąd się zjawiła
dzieją się z tobą dziwne rzeczy, a ty mówisz, że możesz jej ufać? To
najgłupsza rzecz jaką od ciebie usłyszałem.
- Nie rozumiesz. To część mnie! – zaperzył się. - Nawet najmroczniejsza
część mnie, działając przeciwko swojemu gospodarzowi, działałaby przeciwko
sobie samej.
- Po prostu wydaje mi się to jakieś dziwnie podejrzane. Może masz
rację i niewiele rozumiem, w końcu jestem tylko zwykłym człowiekiem – prychnął
cicho.
- Nie jesteś tylko zwykłym człowiekiem, Rio – odparł Neth. – Jesteś
kimś wyjątkowym – powiedział, podciągając delikatnie podbródek mężczyzny, tak by
ten spojrzał mu w oczy. - Ja żyję na tym świecie trochę dłużej od ciebie, a ile
dobrego zrobiłem? Dzięki mnie życie stracił młody chłopak, który nawet nie
wiedział z kim miał do czynienia. Ty troszczysz się o brata i o całą jego
rodzinę. Bez wahania byłeś w stanie zaryzykować własnym życiem, żeby tylko im
pomóc.
- Gdyby nie ja w ogóle nie byłoby potrzeby ryzykować. – Rio odsunął
się, lekko zażenowany.
- Gdyby nie ty, Torin nie miałby źródła utrzymania. Przecież pracowaliście
razem. Nie mogłeś przewidzieć, że stanie się coś takiego.
Rio nie odpowiedział, a Neth położył mu dłoń na ramieniu.
- Zostanę z tobą tak długo, jak długo nie będę miał pewności że nic
ci nie zagraża i dopóki sprawy całkiem nie przycichną. Prześpij się
jeszcze. Z nerwów wlałem w ciebie o wiele za dużo tego eliksiru. Pewnie krąży
ci w krwioobiegu i naprawia każdą kurzajkę. Możesz gorączkować.
Cały następny dzień celowo sprowadzał letarg na Riordana, żeby
szybciej doszedł do siebie. Koło południa do domu wpadł przerażony Dean. W
końcu żaden z nich nie pomyślał, żeby się z nim skontaktować. Okazał się
że z ukrycia obserwował dom od wielu godzin, a nie widząc żeby ktokolwiek do
niego wracał, zaczął panikować. Nethowi udało się go przekonać, że w owej
panice musiał ich po prostu przeoczyć. Zarysował mu prawdopodobny obraz wydarzeń
ubiegłej nocy, z pominięciem wszystkich nadprzyrodzonych elementów. Wyjaśnił że
nie udało im się dotrzeć do sejfu, bo już po pierwszym alarmie zostali
schwytani i odprowadzeni do pokoju Gustawa. Stamtąd udało im się uciec kradnąc
akt własności szpitala.
- Niemożliwe! Czyli jednak nie trzymał go w sejfie? – zapytał
zszokowany Dean.
- Najwyraźniej uznał że u jego boku był bezpieczniejszy - odparł
mag. – Właściwie to rzeczywiście był. Ukrył go naprawdę dobrze, tylko przez
czysty przypadek udało się nam go odkryć.
- Ale jak uciekliście? – dopytywał mężczyzna, spoglądając w kierunku
śpiącego Riordana.
- Nie odcięli jeszcze twoich lin. Rio rzucił się na jednego z
nich, co wywołało sporo zamieszania. Ja strąciłem zapalony świecznik z komody,
więc zrobiło się małe ognisko. Ten który mnie trzymał odskoczył… Jakoś po
drodze chcieli ratować schowek szefa, a Riordanowi udało się go przejąć.
- Cholera, chłopaki jak dobrze, że się wam nic nie stało! Trochę
szkoda tej kasy… No ale najważniejsze, że udało się nam dorwać dokumenty! – Dean
był podekscytowany, a na jego twarzy błąkał się wątły uśmiech. – Ale co z Rio?
Długo już tak śpi?
- Oberwał w głowę. Ale nic mu nie będzie! – dodał szybko, widząc jego minę. –
Nabili mu solidnego guza, ale odpocznie i będzie jak nowy. Teraz potrzebuje
spokoju i zdrowego snu. Najedliśmy się strachu za wszystkie czasy.
- No ja myślę! Dobrze że tam byłeś! Wyobrażam sobie, że nie łatwo
było spierdalać po linach z nieprzytomnym Rio?
- Och, nie, nie. Usnął dopiero w domu. Wiesz adrenalina robi swoje.
Nie chciał wypraszać Deana, ale trochę bał się brnąć dalej w tę
rozmowę. Chciał żeby wymyślona na szybko wersja, nadal była ze sobą spójna, a wraz
z dodawaniem do niej kolejnych szczegółów, szanse na to malały. Specjalnie nie
przeciągał konwersacji, aż wreszcie trochę uspokojony Dean, podniósł się do
wyjścia.
- Będę się zbierał, chyba jeszcze odwiedzę Torina. Rio pewnie nie
będzie się czuł na siłach w ciągu najbliższych dni, a młody nic nie wie
o całej sprawie. Muszę mu coś naściemniać. – Uśmiechnął się pogodnie. –
Opiekuj się nim – dodał, wskazując Riordana.
Neth czuł drobne wyrzuty sumienia, ale przecież nie mógł powiedzieć
mu całej prawdy. Tak było lepiej. Nie wiedział też, jak Dean zareagowałby
dowiedziawszy się o tym, że jego wspólnik mimo idealnej okazji do opróżnienia
całego sejfu Gustawa, dobrowolnie z tego zrezygnował.
*
Kolejne dni mijały, a Rio szybko doszedł do pełni swych sił. Tych
psychicznych, bo fizycznymi nie musieli się martwić już następnego dnia.
Sporo rozmawiali na temat zdolności magicznych Nechtana. Z początku
człowiek zachowywał się wobec niego ze zrozumiałą rezerwą, ale poznali się już
na tyle dobrze, że w końcu strach przed nieznanym ustąpił w obliczu ciekawości
mężczyzny. Rio oficjalnie przyjął taktykę udawania że o niczym nie wiedział, a
magia nie istniała. Czasem jedynie rzucał dziwnymi pytaniami w stylu, czy Neth byłby
w stanie wyczarować złoto. Mag cierpliwie odpowiadał na te zabawne w jego uznaniu
pytania, czerpiąc przyjemność z oglądania zafascynowanej miny Riordana.
Tego dnia, wyjątkowo to Neth obudził się pierwszy. Sen przerwał mu
donośny grzmot za oknem, a później rozbijające się o szybę krople deszczu nie
pozwoliły mu ponownie usnąć. Męczył się kilkanaście minut na kanapie (uparł
się, by Rio nadal sypiał na łóżku), aż w końcu podniósł się zrezygnowany. Wziął
prysznic, a potem kręcił się po pokoju, ogarniając trochę jego wnętrze.
Rio zbudził się z głośnym ziewnięciem, akurat wtedy gdy smażył
jajecznicę na śniadanie.
- No proszę, królewna wstała pierwsza, żeby przygotować mi jedzenie?
– zagadnął wrednie.
- Wydawało mi się że wspominałem już wcześniej, co myślę na temat
takiego zwracania się do mnie – odburknął poirytowany mag.
- Co się tak złościsz, w końcu to przez ciebie nie mogę tu zaprosić
żadnej panny…
- Uważaj bo zacznę ci współczuć. Rusz tyłek do łazienki, to może
faktycznie na coś się załapiesz.
- Mhm, daj mi chwilę.
- Rio, robię jajecznicę. Zimna jest niedobra, wiesz?
- No to przecież mówię, że zaraz pójdę.
W jego głosie było coś, co zwróciło uwagę maga bardziej, niż powinno.
- A dlaczego nie możesz iść teraz? – zapytał, spoglądając z ukosa w
stronę łóżka.
Rio siedział po kołdrą. Odwrócony bokiem, układał poduszkę za
plecami, ale mag i tak dostrzegł jego zarumienione policzki.
- Muszę się bardziej obudzić – stwierdził.
- Ach, tak? – Neth odstawił patelnię na bok i powolnym krokiem
ruszył w kierunku mężczyzny. – A mnie się wydaje, że jesteś już całkiem nieźle
obudzony – zaśmiał się.
- Czego chcesz? – warknął Rio, opierając się o ścianę.
- Wiesz, to całkiem naturalna, ludzka reakcja. Nie ma się czego
wstydzić.
- Nie wiem o czym ty bredzisz.
- Doprawdy? – Neth szybkim ruchem szarpnął za kołdrę, zanim poderwany
Rio zdążył zareagować. Jak się tego spodziewał na spodniach mężczyzny, odznaczał
się pokaźny wzwód.
- Co ty robisz do cholery?! – Rio podsunął się pod ścianę, poprawiając
spodnie.
- Oj, przestań się krygować jak panna na wydaniu. Myślisz że nie
wiem jak kutas wygląda?
- O tak, ty z pewnością dobrze wiesz. Nie musisz mi tu nagle wylatywać
ze swoimi preferencjami - mruknął, gapiąc się na Netha spode łba.
- Dobrze. Zrobimy tak… – zaczął mag, wchodząc bezczelnie na łóżko.
– Dla dobra naszego wspólnego śniadania, roztoczę ci tu odrobinę samczej aury,
żeby szybko ci przeszło – mówiąc to, teatralnym gestem wygładził sobie kawałek
prześcieradła tuż obok niego.
Czy znęcanie się nad tym mężczyzną powinno przynosić mu aż tyle
radości? Tego nie wiedział, ale czuł prawdziwą, mściwą satysfakcję widząc
zszokowane spojrzenie przyjaciela.
- Odbiło ci! Idź sobie, Neth! – Rio chciał go odepchnąć, ale mag korzystając
z okazji przytrzymał jego dłoń na swojej klatce piersiowej.
- Widzisz? Całkiem płasko… Nic ciekawego, czyż nie? – Nie potrafił
opanować uśmiechu, pomimo że cały czas zagryzał dolną wargę.
O dziwo, Riordan zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Nieprawda. Jesteś całkiem nieźle wyrzeźbiony… - wymamrotał.
- Czyli ci się podobam? – zapytał Neth pochylając się lekko w jego
stronę. – Sam zobacz. Jeszcze się nie poddał, mimo że przecież jestem facetem –
dodał złośliwie, wskazując na wybrzuszenie na spodniach Rio.
- Weź przestań! Nie to miałem... – Podniósł rozgrzane spojrzenie
na maga.
Nechtan utrzymał je, powoli czując że trzeba się było ewakuować.
Obawiał się że za moment sam będzie miał podobny problem, co Rio. Sam nie
wiedział co go podkusiło. Prawdopodobnie nadal chciał się trochę odegrać za tę noc,
której Riordan tak bardzo się wypierał, ale i tak spodziewał się, że mężczyzna
odepchnie go znaczniej skuteczniej. Albo że rzeczywiście szybko mu przejdzie.
- Neth, z tobą to nie zadziała – szepnął zrezygnowany.
- Nie zadziała, co?
- Nie opadnie mi.
Serce Nechtana podskoczyło. Sam się w to wpakował. Powinien był po
prostu wstać i ochłonąć, ale podniecony wzrok Riordana nie pozwalał mu ruszyć się
z miejsca. Patrząc mężczyźnie prosto w oczy, powoli rozpiął pierwsze guziki
od koszuli i zsunął jego dłoń na swą odsłoniętą pierś.
Rio ostrożnie poruszył palcami po powierzchni skóry maga, a następnie
przyciągnął go do sobie tak mocno, że był zmuszony zawisnąć nad nim okrakiem. Neth
zamarł, kiedy Riordan niepewnymi, rozedrganymi dłońmi rozpiął jego koszulę do samego
końca i zsunął ją z jego ramion. Czuł płytki oddech mężczyzny, przesuwający się
po jego ciele. Powoli, jakby obawiał się, że Neth zmieni zdanie, pocałował jego
nagą, ciepłą skórę, wywołując gęsią skórkę.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz…
Słowa maga utonęły w delikatnym, namiętnym pocałunku, który Rio
wycisnął na jego ustach.
- Nie wiem, czy będę umiał ci wybaczyć - szepnął mag - jeśli jutro
znowu będziesz udawał, że to się nie zdarzyło.
- Nie będę – Rio objął go szczelnie ramionami. – Obiecuję.
Po tych słowach hamulce Riordana puściły. Wpił się z całych sił
w rozchylone usta maga i przewrócił go na plecy, zdzierając z niego
spodnie. Długie, gęste włosy Netha rozsypały się na poduszce, kiedy uniósł
biodra, by mu to ułatwić. Rio odrzucił ubranie maga na bok i wstał szybko,
pozbywając się jedynego elementu swojej garderoby. Neth przez chwilę miał
okazję bezkarnie obserwować jego prężące się na plecach mięśnie, ale zaraz
znalazł się z powrotem nad nim. Rio stękał cicho, zasysając się na jego szyi.
Podpierał się na lewym przedramieniu, by wolną dłonią gładzić jego bok, biodra,
pośladki i uda.
- Jesteś taki piękny… - wyszeptał w usta maga, zarzucając na siebie
jego łydkę.
- Chciałeś powiedzieć, że jestem przystojny – odparł Neth, ocierając
się o udo Rio.
Ciężko mu było udawać nawet przed sobą. Chciał go już teraz,
chciał poczuć go w sobie. Pieszczoty były cudowne, ale on tak dawno nie
miał seksu, że teraz pragnął już tylko tego, żeby Rio wziął go mocno i szybko.
Najlepiej od razu.
- Też. Ale ty Neth, jesteś po prostu nieziemsko piękny…
Riordan przesunął zewnętrzną częścią dłoni po policzku maga, po
czym wsunął mu dwa palce w usta. Nechtan zassał się na nich, obejmując i
śliniąc je językiem. Na szczęście, tym razem wpadł na to, że powinien go
wcześniej przygotować. Po chwili wsunął palce w kochanka, powoli go
rozluźniając. Neth jęknął przeciągle, w reakcji na to charakterystyczne uczucie.
Sam poruszał się miarowo na palcach kochanka, nie mogąc się powstrzymać. Rio
nadal nie miał w tym wprawy.
- Potem pewnie będę żałował, ale po prostu wsadź go wreszcie –
wysapał mag.
Riordanowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Uniósł ciało maga i
odwrócił go na brzuch, podciągając do góry jego biodra. Nechtan wgryzł się w swoją
zaciśniętą pięść, kiedy mężczyzna mocno naparł na jego wejście. Wsuwał się w
niego powoli, nie chcąc sprawić mu bólu, ale Neth i tak był zbyt nakręcony,
żeby zaprzątać sobie tym głowę. Sam docisnął się do niego, aż uderzył
pośladkami o jego biodra. Podniósł się lekko na kolanach, a Rio szybko z tego
skorzystał, ciasno go obejmując. Całował go po karku i dotykał jego klatki
piersiowej. Zdawał się być całkowicie nim pochłonięty. Jedną ręką wciąż z całych
sił obejmował kochanka, drugą sięgnął do jego penisa, pieszcząc go
niespiesznie.
Wpadli we wspólny rytm, kołysząc się płynnie, aż pokój wypełnił
się dźwiękami ich podnieconych jęków i przyspieszonych oddechów. Neth odwrócił
głowę na tyle na ile mógł, by pocałować Rio. Mężczyzna oddał pocałunek i przyspieszył
ruchy na jego penisie, samemu najwyraźniej będąc blisko spełnienia. Neth pozwolił
mu na to. Kładąc swoją dłoń na dłoni kochanka narzucił mu odpowiednie tempo.
Czuł za sobą rozpalone i napięte ciało Rio. Wysiłek połączony
z podnieceniem sprawiał, że blada skóra maga błyszczała od potu. Sięgnął
do tyłu, zaciskając palce wolnej ręki na włosach Riordana i wytrysnął z
przeciągłym krzykiem w jego dłoni. Mężczyzna w odpowiedzi na to popchnął go
mocno do przodu, chwycił w biodrach i wbijając się w niego chaotycznie, skończył
szybko, dochodząc głęboko we wnętrzu kochanka. Przez chwilę obaj nie mieli sił,
by choćby się poruszyć. Rio oparł się o plecy Nechtana, oddychając ciężko.
Moment później, wysunął się z niego i opadł obok na posłanie.
Neth po prostu zjechał z nóg na brzuch i wcisnął twarz w poduszkę.
Czuł się tak błogo, że nie chciał skracać tej chwili, ani o minutę. Zastanawiał
się jak to było możliwe, że można było kogoś tak bardzo nie znosić i uwielbiać
jednocześnie. Czuł palce Riordana błądzące po jego kręgosłupie. Z początku
bardzo delikatnie, właściwie jedynie muskały jego skórę, a w końcu
ośmielały się coraz bardziej i bardziej, aż mężczyzna zagarnął go całego w
ramiona i mocno przytulił.
Ten gest zaskoczył maga. Nie tego nauczył się od niego oczekiwać.
Nie protestował jednak, ani w tym momencie, ani kiedy Rio wsunął mu palce we
włosy, ani kiedy pocałował go w czoło, w skroń, w policzek, a na koniec
w usta. Nie zatrzymał go również, kiedy ponownie przesunął go na plecy, a z
pocałunkami przeniósł się na jego szyję i klatkę piersiową.
Neth poczuł ponownie uderzające w nim gorąco, które nawet nie zdążyło
w pełni opaść. Zaczął się zastanawiać do czego zmierzała cała ta sytuacja,
a jego wątpliwości rozwiały się zupełnie, gdy Rio muskając wargami jego biodra,
na powrót sięgnął dłonią do jego męskości.
- Rio, dopiero skończyłem, cały się tam lepię…
Mag obawiał się reakcji mężczyzny. Czuł że Riordan mógł nie zdawać
sobie sprawy z tego co robił. W końcu poza jednym, pijackim epizodem, nigdy nie
był z innym mężczyzną.
- Pozwól mi – powiedział cicho.
Ręką zaczął powoli stymulować penisa maga, który był jeszcze tak cholernie
wrażliwy, po ledwo co przebytym orgazmie. Jego kutas nie zdążył w pełni opaść,
a zabiegi Rio szybko przywróciły go pełni formy. Mężczyzna na tym nie
poprzestał. Ujął go w usta, a Neth miał wrażenie, że wystrzeli dokładnie w tej
samej sekundzie. Szarpnął kochanka za włosy, by zdołać się opanować, ale
mgliste, podniecone i delikatnie zawstydzone spojrzenie wywołało dokładnie
przeciwny efekt. Mag uniósł się na przedramionach, odruchowo pocierając penisem
o policzek kochanka, a ten pomagając sobie ręką, zassał się na jego główce,
od razu biorąc go głębiej.
- Dość! Rio! Nie wytrzymam dłużej!
W desperacji znowuż chciał pociągnąć go za włosy, lecz mężczyzna
chwycił go za rękę, przyspieszając ruchy głową. Neth trysnął mu w usta,
zginając się w pół i jęcząc w ekstazie. Kiedy zasapany, z otwartymi ustami
spojrzał na Rio, dostrzegł stróżkę spermy na jego wardze i brodzie.
Mężczyzna otarł ją wierzchem dłoni i nie zważając na wątłe protesty maga
przyciągnął go do głębokiego pocałunku.
Dłuższą chwilę leżeli obok siebie, w milczeniu patrząc w sufit. Ciszę
przerwało dopiero donośnie burczenie, dochodzące z pustego brzucha Rio.
- Zjadłbym coś – rzucił.
- Wydawało mi się, że dopiero miałeś pełne usta… - Neth zaśmiał
się, nie mogąc się powstrzymać.
Oberwał za to poduszką.
- Ja tu umieram z głodu, a ty się nabijasz! – wkurzył się Rio.
- Przecież to ty zmarnowałeś nam śniadanie – odparował mag, wciąż
się uśmiechając.
- Wydawało mi się, że mój kochanek jest czarodziejem. Dla magów
zimne jajka to chyba niespecjalna przeszkoda do spożycia śniadania – odkaszlnął
znacząco. – Czy tam obiadu.
- Czyli teraz jestem twoim kochankiem? – podchwycił od razu Neth.
Zanim Rio zdążył się obrazić, dodał jeszcze coś o rozgrzewaniu
zimnych jajek za pomocą magii, a wtedy mężczyzna obraził się już całkiem
porządnie. Cóż, sam się podkładał.
Przekomarzali się jeszcze trochę, ale w końcu rzeczywiście użył
magii do zaserwowania im śniadania. Nie było tak smaczne, jak gdyby zjedli je
rano (Nechtan nie miał pojęcia o gotowaniu, o smaku, ani o jedzeniu w ogóle,
więc jedynie wykorzystał trochę mocy do podniesienia temperatury posiłku), ale
udało im się najeść, zwłaszcza że jajecznicę przegryzali sporą ilością chleba.
Wieczorem rozmawiali trochę o planach maga. Rio chciał dowiedzieć
się jak najwięcej na ich temat, żeby pomóc mu w planowaniu drogi. Ślęczeli
właśnie nad otrzymaną od Deana mapą.
- Jak widzisz okazało się że miasteczko do którego muszę się udać,
nie jest tak daleko jakbym mógł przypuszczać. Zaledwie kilka dni drogi piechotą
– mówił mag, pokazując szlaki na rozłożonej na stole, pokreślonej mapie.
- Ale dlaczego na nogach, przecież szybciej możesz…
- Nie Rio, nie mogę – przerwał mu mag. - Już ci mówiłem jak bardzo
niebezpieczne jest uwalniane takiej ilości many. Uwierz mi że do otwarcia
portalu potrzeba jej całkiem sporo. Nie będę ryzykował, że kiedy odejdę,
wpadnie tutaj mój wściekły ojciec.
- Powstrzymaj swoją czarodziejską wyobraźnię chociaż przez chwilę.
Nie to miałem na myśli – odparł spokojnie Rio. – Po co masz tam iść, skoro do tego
większego miasta, tuż obok Lannion – ciągnął wskazując na większy, czarny punkt
na mapie - dostaniesz się koleją i to maksymalnie w ciągu kilku godzin.
- Czym? – zapytał nieufnie mag.
- Koleją, Neth. Błagam cię, jesteś w stanie przywoływać duchy i jednym
gestem dłoni podpalać wszystko dookoła, a nie wiesz co to pociąg?
Neth nie wiedział. W Wayrii nie było czegoś takiego, więc Riordan
cierpliwie tłumaczył mu na jakiej zasadzie działały zwykłe, ludzkie środki transportu
i pomagał mu planować drogę. Zasugerował też, że jeśli jeszcze bardziej
zależało mu na czasie, to bezpośrednio do Tarte mógł dostać się wynajmując
powóz. Mag był mu za to wyjątkowo wdzięczny. Nigdy nie przypuszczałby że
rozmowa z człowiekiem tak wiele mu pomoże i ułatwi, a także w jakiś dziwnie
niezrozumiały sposób, doda wiary w zasadność całego jego zamierzenia.
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jaki spanikowany Nath i cieszę się, że Riordian akceptuje to że ten włada magią, oby tym razem Rio się nie wypierał, a ja już myślałam, że przywołał Patricka, aby zrobić tą jajecznicę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jaki spanikowany Nath i cudownie że Riordan akceptuje już że ten włada magią... oby tym razem Rio się nie wspierał, acha a już myślałam że przywołal Patricka aby zrobił tą jajecznice...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza