Najgorszy cz.2

Hej! :) Wpadam z nowym kawałkiem. Z góry przepraszam za zbyt wulgarny język. Pamiętam, że ciężko mi się to pisało. Za to pochwalę się Wam małym sukcesem w moim życiu prywatnym! Otóż! - Moja kot drapie drapak dla kota, a nie kanapę! <3 Czy to nie wspaniałe? Ktoś genialny wpadł na to, żeby stworzyć drapaki z kartonu (wszystkie koty kochają karton) i to naprawdę działa! :)
A tak w ogóle ~ Jeśli ktoś z Was czytał któreś z moich opowiadań w całości i chciałby się podzielić opinią na beezarze, to zachęcam - będzie mi bardzo miło :)
 -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Wrzesień

Od przesłuchania upłynął ponad miesiąc, a zważywszy na brak wiadomości uznał, że może wreszcie ktoś - najpewniej prokurator - wpadł na to, żeby dać mu święty spokój. Zapewne było jeszcze zbyt wcześnie na świętowanie (nadal musiał być ostrożny, jak nigdy), ale zdawało się, że nareszcie mógł trochę odetchnąć.
Wracał z siłowni razem z Joe i Bradem. Ci dwaj, dołączyli do niego trochę później. Tego dnia, Mike potrzebował się solidnie zmęczyć, a w jego wypadku zmęczenie nie oznaczało jedynie czterdziestopięciominutowego maratonu ze sztangą. Przez bite dwie godziny zasuwał równo, po kilka precyzyjnie powtarzanych serii z obciążeniem. Zero przystanków, zero taryfy ulgowej. Później trucht i sprint na zmianę. To była jego osobista, doskonała metoda na to, by wraz z potem usunąć cały stres pieprzonego tygodnia i wreszcie się odprężyć.
Ostatnio nie miał czasu wyrwać się z domu nawet na pięć minut. Nie było łatwo ogarniać studiów prawniczych i własnego, niewielkiego biznesu jednocześnie, ale w sumie, wychodził na tym całkiem dobrze. Po raz kolejny, nie miał powodów do narzekania. Miał pieniądze od rodziców, miał swoje własne - ze zleceń z uczelni, oraz te z warsztatu. Miał spoko samochód, piękną dziewczynę i dobrych kumpli. Brzmi nieźle, prawda? Po prostu czasem musiał sobie o tym wszystkim przypomnieć, argumentując sobie, punkt po punkcie, że przecież musiał być szczęśliwy. Musiał. No właśnie.
Dzięki swojemu zacięciu miał też niezłe powodzenie, bo w końcu na siłowni nie bywał jedynie po to, żeby się spocić. Dbał o siebie. Nie pakował w taki sposób, żeby nie móc zmieścić się w drzwiach. Gardził sterydującymi się gamoniami, którzy wraz ze wzrostem masy mięśniowej, pozbawiali się resztek masy szarej. Mike skupiał się na zwiększaniu możliwości i wydolności swojego organizmu.
- I co, tak po prostu odpuścili? – zagadnął go Brad, popijając niebieski izotonik.
- Póki co. Ciebie w ogóle nie zwinęli? - Nadal się dziwił. Z tego co wiedział, przesłuchiwali prawie wszystkich, nawet Joe, który ostatecznie nie brał w niczym udziału.
- Chyba mój stary im wyjaśnił, żeby się odjebali, za to jemu musiałem się dokładnie wytłumaczyć – westchnął. – Tyle że na szczęście w domu. Serio, nie zazdroszczę.
Ojciec Brada pracował w policji na jakimś poważniejszym stanowisku. To dzięki niemu czasem mieli przecieki dotyczące spraw, o których wiedzieć nie powinni. Z drugiej strony, pan Arden nigdy nie przychyliłby palca do ich planów, więc musieli działać ostrożnie.
- Hej, idzie twoja ciota! – odnotował z zadowoleniem Joe.
Mike zerknął we wskazanym kierunku. Chłopak rzeczywiście kierował się z naprzeciwka w tę samą stronę co oni.
- I co, stęskniłeś się za nim? Nie trzymam cię, biegnij – prychnął, czując jak ponownie wzbiera w nim agresja.
Nie lubił tego. Dlaczego zawsze musiał się na niego napatoczyć? Jego cholerny sąsiad musiał mieć wbudowany cholerny system namierzający w dupie, bo wracając do domu, spotykał go prawie za każdym razem, co było niezwykle przykrym i irytującym zjawiskiem.
Maia, bo oczywiście o nim mowa, mieszkał z Michaelem drzwi w drzwi, praktycznie od zawsze i był jego codziennym utrapieniem. Nienawidził go od samej podeszwy lewego buta, po czubek wystylizowanej fryzury. Nie rozumiał, jak ktoś taki mógł wychodzić na ulicę i nie wstydzić się samego siebie. Zresztą Maia… - Michael. Głupi kutas. Miał na imię tak samo jak on, tyle że od dziecka umyślił sobie Maia i tak już zostało. Mike nawet nie zorientował się, kiedy zaczął o nim mówić i myśleć w ten właśnie sposób. Cholerny pedał.
- Nie stać mnie. Podobno się szmata ceni – zaśmiał się Joe.
- A chciałbyś?! – zawył z radochy Brad. – Wiesz, możemy się z Mikiem zrzucić dla ciebie!
- Mnie w to nie mieszajcie – wtrącił.
- Spierdalaj! – obruszył się Joe. - Nie tknąłbym tej małej kurwy nawet palcem.
- Słusznie, jeszcze byś coś złapał. Zresztą, musimy znowu o nim gadać? Nie chcę myśleć o jego wstrętnej mordzie - burknął niezadowolony z tematu Mike.
Zgadza się. Maia sypiał z facetami za kasę, a ich docinki nie były wcale bezpodstawne. Wiedział o tym chyba każdy na ich osiedlu, a Mike wiedział najlepiej. Inni nie musieli napotykać jego rozmazanej, porannej gęby, odprowadzającej tych starych pierdzieli do drzwi, za każdym razem, kiedy na przykład wynosili śmieci.
- Racja – podłapał Brad, rozpoczynając powoli jeden ze swoich monologów dotyczących piłki nożnej.
Najgorsze było to, że Maia wcale nie był brzydki. Nie trzeba było być specjalistą w tej dziedzinie, żeby z łatwością ocenić, że wyglądał prawie jak dziewczyna. Albo i nie. Może był po prostu ładny. Mike zagryzł zęby. Cholerny, obrzydliwy pedał, specjalnie nosił się w taki sposób, żeby normalny facet nie widział w nim mężczyzny, tylko jebaną ciotę. Te jego obcisłe ciuchy, starannie ułożone włosy… Po co to wszystko? Między nogami miał fiuta, jak każdy inny, chyba że już się go pozbył, na rzecz tych jego wielkich warg, idealnych do obciągania, chuj go wiedział. Sapnął gniewnie, skupiając się na dywagacjach kolegów. Jak zwykle go ponosiło.
Nie dane było mu na dłużej zapomnieć o swoim ulubionym sąsiedzie, bowiem ten, zamiast do sklepu po fajki, postanowił skierować się w stronę domu, a więc siłą rzeczy nadal szedł równolegle z nimi. Mike byłby go olał, ale Joe czerpał niezdrowe wręcz pokłady przyjemności ze znęcania się nad tym chudym dupkiem.
- Hej pedale! Masz już kogoś na dzisiaj?!
Mike wywrócił oczami. Po prostu świetnie.
Za to Maia ani nawet nie podniósł wzroku znad swojego czytnika e-booków. Jedynie wystawił Joe środkowy palec. Mike zaśmiał się pod nosem. Chłopak pewnie kiedyś by się rozpłakał. Pamiętał go sprzed jakichś dwóch, trzech lat. No proszę, ktoś tu odrobinę wygarbował skórę. Chociaż zważywszy na to, czego był ostatnio świadkiem, powoli przestawał się dziwić. Nadal czuł dyskomfort na myśl o tamtym wieczorze.
- Aj kurwa, jebać go, pewnie nawet nie słyszy przez słuchawki – burknął rozczarowany Joe.
- Odnoszę wrażenie, że serio miałbyś na to ochotę – wtrącił się Brad. – Może kiedyś oklepiemy mu tę jego skwaszoną mordę? Będzie miał czas zregenerować dupę, jeśli przez chwilę da sobie spokój z pracą, co Mike?
- Dajcie mu spokój. Przecież nic wam nie robi – warknął. – Lepiej niech się Joe wytłumaczy, dlaczego nasze przesyłki tak się spóźniają? Wiecie, że potrzebujemy zamiennych części? Klient nie będzie czekał wiecznie, a trochę już zainwestowaliśmy. Zarówno kasy, jak i czasu.
- Bo kurwa zapomniałem i zamówiłem dopiero w sobotę…
- Czyli wysłali dopiero w poniedziałek – dorzucił Brad.
- Czyli straciliśmy trzy dni przez to, że zapomniałeś, a zamiast mieć chociaż śladowe pokłady skruchy, wolisz skupiać się na byle dziwce – powiedział na pozór spokojnie. – Brawo.
Skupiać się, a przy okazji skupiać i jego, a Michael naprawdę zdecydowanie zbyt często myślał o Mai. Jego piękna, cycata laska obciągała mu pod prysznicem, a on miał przed oczami duże, szare tęczówki, otoczone firaną czarnych, gęstych rzęs. Nie musiał chyba nadmieniać, że Angie miała zielone oczy? Nie przyznałby się do tego nawet na torturach, ale tak, myślał o nim w niebezpiecznie niewłaściwy sposób, przez co jeszcze staranniej pielęgnował w sobie nienawiść do chłopaka. Bo to była jego wina! Prowokował go. Wyraźnie tak było. Maia wychodził palić w samym szlafroku, latem bez. Mieszkali na parterze do cholery, widział go z okna, oglądając telewizję we własnym salonie! Ale nawet nie to było najgorsze. Prawdziwym koszmarem, były noce. Kiedy ktoś pieprzył tę małą kurwę, a nie były to sporadyczne przypadki, jęczał tak głośno, że mimo iż mieszkali naprzeciwko siebie, a ich mieszkania oddzielał korytarz, Mike słyszał jego podniecone krzyki, jak gdyby chłopak był u niego w domu.
Owszem, miewał dłuższe przerwy od klientów, Mike nie miał pojęcia z jakich przyczyn, może kurwa miał wtedy sraczkę, czy inną cholerę, ale bywało, że przez kilka dni nie wychodził z domu i nikt go nie odwiedzał. Tyle spokoju…
Ukradkiem zmierzył go wzrokiem. Był strasznie chudy. Jego nadgarstek zapewne objąłby palcami jednej dłoni.
- Nie wkurwiaj się, sorry stary. Wezmę na siebie tego gościa i jakoś mu to wytłumaczę mechaniką. Auto możemy zabrać na warsztat nieco wcześniej, żeby się nie połapał. Zobaczysz, że jeszcze na tym zarobimy.
- Oby, bo z tego co wiem zbierasz na wesele, przyda ci się.
- Dokładnie, a jego ukochana tylko podsyła mu coraz to modniejsze sukienki do kupienia – zarechotał Brad. – Podobno panna młoda musi się kilka razy przebrać na własnej imprezie, żeby było widać jaka jest szczęśliwa.
- Ta, wzięła to z jakiegoś programu o japońskiej modzie…
- Tak, bo złapała niezłego frajera – zaśmiał się Mike.
- Przyganiał kocioł garnkowi. Przecież ty też wydajesz fortunę na Angie! – wytknął mu towarzysz związkowej niedoli.
- Masz mnie – przyznał.
Rozstali się na podjeździe, a on i Maia niechętnie skierowali się do wspólnego budynku. Chłopak otwierał drzwi, więc ustawił się tuż za nim.
- Jak nie możesz wygrzebać kluczy, to rusz dupsko, sam otworzę – burknął na niego.
- I tak muszę je znaleźć – odparł, wzruszając ramionami.
- A mnie to chuj obchodzi, możesz grzebać w środku!
- Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie dryblasie.
- Coś powiedział?
- A może nie?
Maia odwrócił się do niego przodem i zgrabnie popchnął otwarte drzwi biodrem. Mrugnął do niego i zniknął, zatrzaskując mu bramę tuż przed nosem.
- No nie… - sapnął z niedowierzaniem, popychając ponownie zamknięte drzwi. – Co za szmaciarz! – warknął głośniej, mając nadzieję, że chłopak dosłyszy.
- Pieprzę cię, dupku!
Najwyraźniej dosłyszał.

Obolały wtoczył się do domu, rzucając torbę w kąt. Ciuchy z siłowni rozwiesi później.
W pomieszczeniu panował półmrok. Lato powoli dobiegało końca, więc nie było się czemu dziwić. Zachodzące coraz niżej słońce, bezlitośnie przypominało o zbliżającej się jesieni i związanych z nią, coraz to krótszych dniach. Większość okien mieszkania Michaela wychodziła na południe, więc o ile za dnia nie dało się tu wytrzymać od jaskrawego wręcz światła, złośliwie atakującego siatkówki, o tyle dość szybko robiło się ponuro i depresyjnie. Najprzyjemniej było koło szóstej, siódmej rano, kiedy dzień rozkwitał, a surowość poranka powoli mijała. Wtedy, jeśli tylko miał ku temu sposobność, rozsiadał się z książką i gorącą kawą w kuchni przy stoliku i korzystał. W tych krótkich, przyjemnych chwilach samotności nie musiał nikogo udawać. Był sam i mógł być sobą.
Jego mieszkanie nie było zbyt duże, ale biorąc pod uwagę, że musiało wystarczyć tylko dla niego, nie było sensu go zmieniać. Walnął się na rozkładaną kanapę, na której sypiał i od razu wyciągnął telefon z kieszeni. Sprawdził wiadomości, ale poza kilkoma esemesami od Angie, nikt nie próbował się z nim skontaktować. Przymknął powieki. Czasami żałował, że nie wyniósł się z rodzicami, albo raczej tego, że to nie on przeniósł się do Seleny. Z siostrą jeszcze by wytrzymał. Zachciało mu się samodzielności… Teraz kojarzyła mu się jedynie ze swobodnym dostępem do pornoli, których i tak nie oglądał, bo przypominały mu o jego ułomności, oraz z wiecznie pustą lodówką. Nie chciało mu się nawet odpalić komputera, żeby włączyć ulubiony serial. Po kilku chwilach już spał.
W jego zmorzonej snem, bezbronnej głowie rozgościł się… nie kto inny - Maia. Jego duże, popękane usta, drobny prosty nos i szare oczy. Czarne włosy, tak ciemne, że prawie z granatowym refleksem, zachodziły mu zadziornie na wykrzywioną rozkoszą, spoconą twarz. Wił się nad nim. Nagi ujeżdżał jego kutasa, krzycząc przy tym z przyjemności. Nie widział go wyraźnie. W końcu nie wiedział jak wyglądał bez ciuchów, ale rysy jego twarzy znał bardzo dokładnie. Te w kółko odtwarzał, dodając do nich lubieżne miny, których nigdy nie miał okazji podziwiać w rzeczywistości, a które za każdym razem, gdy tylko ktoś inny pieprzył chłopaka za ścianą, wyobrażał sobie tak wyraźnie. Chciał go. Pragnął go. Pożądał całym swoim jestestwem i nienawidził się za to.
Zbudził go zimny pot i dreszcz przeszywający jego zmęczone do szpiku kości ciało. Kurwa. Najgorsze było to, że wcale nie miał dość. Wnętrzności skręcały mu się z beznadziejnej żądzy i wstrętu do siebie. Byłby gotów oskarżyć tego chłopaka o to, że specjalnie rujnował jego życie. Mógłby go nawet pobić, zabić, albo w jakikolwiek inny sposób zwyczajnie się go pozbyć, byleby tylko nie przyznać, że to co się z nim działo, było związane tylko i wyłącznie z jego własnymi pragnieniami. Z jego chorym, zdefektowanym umysłem. Skąd to się w nim brało?! Przecież kiedyś taki nie był! Jasne, pamiętał o swoich skłonnościach, ale zwykle radził sobie z nimi zupełnie nieźle. Przy Mai tracił to, na co tak starannie pracował.
Mike nigdy nie reagował na kobiety w taki sposób, w jaki opowiadali o tym jego kumple. Zawsze tłumaczył to sobie tym, że zwyczajnie był od nich poważniejszy, że to ich komentarze były żałosne i świadczyły o frustracji seksualnej wiecznych prawiczków. Tyle tylko, że podobnej fascynacji nie odkrył w sobie nawet później, względem własnej dziewczyny.
Miał ich kilka, z żadną nie było idealnie, a jego związki dość szybko się rozpadały. Z Angie wytrzymał jak dotąd najdłużej, bo kiedy rozmawiali o zwyczajnych, codziennych sprawach, dziewczyna okazywała się być po prostu dobrą przyjaciółką.
Usiadł na brzegu brązowej, twardej kanapy i złapał się rękami o jej kant. Starał się wyrównać oddech. Musiało być jakieś rozwiązanie. W końcu musiało istnieć na tym świecie coś, co mogłoby mu pomóc. Musiało tak być, tylko jeszcze tego czegoś nie odkrył.
Wstał do komputera i wszedł na jedną ze stron, które z takim zapałem polecał mu Joe. Odpalił pierwszy lepszy film i wbił wzrok w ekran. Chciał sobie ulżyć i jak najszybciej zapomnieć. Jak zwykle.
Na ekranie pojawiła się aktorka i dwóch facetów. Wstrętne. Nigdy tego nie rozumiał. Niby jakim cudem ci mężczyźni mogli odczuwać przyjemność, biorąc jedną kobietę w tym samym czasie? Przecież musieli czuć siebie nawzajem, czyż nie? I to się podobało normalnym ludziom? Filmik miał ponad osiemdziesiąt procent polubień, więc musiało.
Samo patrzenie na kobietę niewiele pomagało. Nie powodowało wzrostu tętna, nie zachęcało, wręcz odstręczało. Chociaż… może trochę jednak pomogło, bowiem problem w jego spodniach przestał być już taki naglący.
Odpuścił, udając się pod prysznic. Czuł się brudny. Wewnętrznie brudny. Nie miał pojęcia jak zmyć z siebie to odczucie. Dusiło go. Ucisk w skroniach był nie do zniesienia, zupełnie, jakby jego ciało toczyło walkę przeciwko sobie.
I znowu Maia. Stojąc nago pod prysznicem, widział go tak wyraźnie, jakby chłopak stał tuż przed nim. Sceny z sennych wyobrażeń powracały, dręcząc jego rozgorączkowane ciało. Chciał się dotykać myśląc o nim, a równocześnie trzymał dłonie płasko na płytach w kabinie, byleby tylko tego nie robić. Cholerny koszmar.

Wychodząc z kabiny miał już plan. Przerażająco zły, a jednocześnie najlepszy, jak dotąd. Taki, który miał raz na zawsze wyrwać z jego życia podobne sceny. Z korzeniami, jak chwast, którymi były. Nie wytrzymał. W końcu kto wytrzymałby z pulsującym boleśnie wzwodem, kiedy przyczyna tego stanu puszczała się radośnie z byle starym dziadem, który tylko miał na niego ochotę i pieniądze, żeby zapłacić. W czym Michael był od takich gorszy? No właśnie. Ubrał się pospiesznie.
Tak bardzo chciał Mai? Dlaczego miałby go nie mieć? Po prostu pójdzie tam i raz na zawsze udowodni sobie, że jego wyobrażenia nie miały nic wspólnego z prawdziwym pragnieniem, i że jego umysł zwodził go, wykrzywiając rzeczywistość.
Być może podświadomie odreagowywał w ten sposób wyrzuty sumienia, skąd miał to wiedzieć. Do psychologa nie pójdzie, bo musiałby powiedzieć na głos o rzeczach, o których bał się nawet myśleć. Zarzucił luźną bluzę, chwycił portfel i wyszedł z domu, kierując się naprzeciwko.
Załomotał pięścią w drzwi. Mógł użyć dzwonka, ale był na to zbyt nabuzowany. Nawet w tym drobnym geście, frustracja wydobywała się z niego każdym porem ciała. Zwariował. Najzwyczajniej w świecie zwariował. Nie był pewny, czy chciał zrobić to, co postanowił. Znaczy, pewny był, tylko jednocześnie uderzała go świadomość tego, że był to kurewsko zły pomysł, bo tym razem wszystko nie odbywało się wyłącznie w jego głowie, i to o ściśle ustalonej porze dnia, w której nikt nie miałby prawa go na tym przyłapać.
Oto teraz, ktoś inny miał szansę zobaczyć go takim, jakim był naprawdę. Ktoś miał oglądać dziurę w jego starannie budowanym przez lata murze, którym obwarował się, gdy tylko zauważył u siebie te wynaturzone skłonności.
Nie! Był tutaj tylko po to, żeby udowodnić sobie, że było inaczej! To było obrzydliwe, wiedział o tym najlepiej. Brzydził się sobą, brzydził się Maią, a na samą myśl, że zdradzi się ze swoim sekretem, czuł ucisk w skroniach. Bóg jeden wie, co ta spedalona kurwa z tym zrobi. Ale zresztą co mógłby zrobić? Powie komuś? Wyśmieje go? Niech tylko spróbuje zająknąć się komukolwiek, to on już się postara o to, żeby nigdy więcej nie był w stanie otworzyć gęby. Walnął w drzwi raz jeszcze. Na czym mu tyle schodziło?! Przecież był w domu.
Wreszcie, gdy stare, obskurne drzwi z dykty uchyliły się przed nim, wściekły popchnął właściciela do środka i bez ceregieli władował się za nim do środka.
- Z czym ci tyle zeszło, co? – warknął gniewnie.
- Z nadzieją, że nie będę musiał konfrontować się z twoim paskudnym ryjem. Czego ode mnie chcesz?! Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał – sapnął chłopak.
- Trzy stówy – rzucił. - Wystarczy dziwko?
Cały się trząsł. Agresją próbował zakamuflować strach. W ustach zaschło mu tak bardzo, że zachciało mu się kaszleć. Stłumił ten odruch, z obawą wpatrując się w sąsiada.
- O czym ty bredzisz? – prychnął zirytowany Maia.
Miał na sobie wykrojony, popielaty bezrękawnik i krótkie spodenki. Jego czarne włosy sterczały pod dziwnymi kątami, jakby dopiero co leżał. Pod okrągłymi oczami malowały się niewielkie zasinienia. Musiał zmyć kredkę.
Maia prowokująco oparł się biodrem o ścianę… cholerna ciota. No dobrze, istniała szansa, że był tylko znudzony, być może wcale nie zamierzał wywoływać w nim takiego efektu, ale ciałem Michaela i tak wstrząsnął niezdrowy dreszcz. Nie tak miało być! Był tutaj, żeby poczuć coś zupełnie przeciwnego. Zupełnie nie tak…
Wsunął dłoń w spodnie, ujął w nią swojego kutasa i wyciągnął go, prezentując przed Maią swój silny wzwód.
- Trzy stówy. Jak na ciebie to i tak wygórowana kwota, prawda?
Chłopak skoncentrował na nim wzrok. Spoglądał chwilę, a jego usta coraz bardziej rozszerzały się we wrednym uśmiechu. W końcu ryknął jak nienormalny, zwijając się w niepohamowanym śmiechu.
- No nie wierzę! Ty?! Pan „nienawidzę jebanych pedałów”, właśnie ty przychodzisz do mnie po seks? I jak to sobie wyobrażasz? – prychnął poważniejąc. – Mam kwilić pod tobą? Jęczeć udając, że mi dobrze? Z kimś takim jak ty?! Spierdalaj!
- Nie oczekuję tego. Oczekuję, że weźmiesz kasę, ściągniesz majtki i odwrócisz się na pieprzonych dziesięć minut. I że zamkniesz ryj. Potem wyjdę i będziemy mogli spokojnie nadal się nienawidzić – przedstawił swój plan.
I zgódź się do cholery, bo jak na ciebie patrzę, to mam ochotę oddać duszę, żeby to się już stało – pisnął znienawidzony głosik w jego głowie.
Chłopak ściągnął usta i uważnie zmierzył go wzrokiem. Przyglądał mu się badawczo. Jemu i kutasowi w jego dłoni. Cholera, dlaczego to sprawiało, że sztywniał jeszcze mocniej?!
- Pięć – odparł spokojnie, zaplatając dłonie na klatce.
- Pojebało cię?! Nie przeginaj!
- Pięć, albo wypierdalaj i nie każ mi dłużej na siebie patrzeć! Niedobrze mi się robi, jak cię widzę. Nie masz, to też spierdalaj, targował się nie będę – warknął, popychając go w stronę drzwi.
- Zgoda! Niech będzie pięć! – Wyciągnął z portfela kilka banknotów i rzucił je obok na szafkę na buty. – Wystarczy? Czy może ci jeszcze kwiatki dokupić?!
Chłopak rozchylił wargi w chwilowym szoku. Chyba nie spodziewał się, że Mike rzeczywiście to zrobi. On sam się tego nie spodziewał. Zwyczajnie do reszty zwariował, albo wszystko to był jakiś parszywy sen, z którego, jeśli się wreszcie obudzi, to z pewnością pójdzie sobie strzelić w łeb.
Maia ogarnął się dość szybko, przywołując na usta swój zwyczajowy pokpiwający uśmieszek.
- Wystarczy. – Gestem dłoni zaprosił go do swojej sypialni.
Powlókł się za nim. Nigdy tu nie był. Może nie licząc wczesnego dzieciństwa, ale tego za bardzo nie pamiętał. Był od niego starszy, więc kilka razy z nim został, kiedy było trzeba. Ojczym Mai wyprowadził się dawno temu, a to z nim rodzice Michaela czasem utrzymywali kontakty.
W pokoju, w którym Maia sypiał, był generalny nieład i tęczowy bałagan. Po prawej stronie stało rozesłane, zagracone łóżko, na którym leżał otwarty laptop z zapauzowanym serialem. Dobrym serialem, bo tym samym, który zwykł oglądać Mike. Zaraz naprzeciwko wejścia, znajdowało się spore, niemyte prawdopodobnie od wieków, okno, a pod nim masywne, staroświeckie biurko z rudobrązowego drewna. Po lewej, stała otwarta trzydrzwiowa szafa, z której wysypywały się ciuchy. Zaskakująco normalnie.
- Zasuń okno – polecił chłopak, samemu grzebiąc za czymś w szafce.
- Nie będziesz mi rozkazywał – odparł, jak automat.
- Wolisz, żeby pół osiedla patrzyło? Proszę bardzo.
Kurwa. Złapał za sznurek i opuścił zakurzoną roletę. Nadal się trząsł. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc po prostu przysiadł na pościeli, czekając na jakiś ruch ze strony chłopaka. Serce waliło mu jak opętane. Wiedział, że gorzko tego wszystkiego pożałuje. Dlaczego w życiu nie dało się po prostu zapisać i wczytać postępów w razie potrzeby?
Maia zwrócił się w jego stronę. Postawił na biurku jakąś tubkę i paczkę prezerwatyw, a potem zbliżył się do niego z nienawistnym spojrzeniem.
- Dobrze, że to ty chcesz pieprzyć mnie, bo na pewno by mi przy tobie nie stanął – prychnął, ładując mu się na kolana.
Serce Michaela podskoczyło zdradliwie.
- Co ty wyrabiasz?!
Zerwał się na nogi. Nie mógł pozwolić na to, by jego fantazje stanęły tak blisko z rzeczywistością. Bezsprzecznie mógłby się wtedy zdradzić. Rzuciłby się na niego i zaczął go dotykać… Nie, nigdy w życiu.
- Staram się zacząć uprawiać z tobą seks za pieniądze, które leżą w moim przedpokoju? – zapytał litościwie.
- Nie będę cię dotykał! Nie jestem jebaną ciotą! Nie kręci mnie to!
- Świetnie! Więc jak zamierzasz to zrobić?!
- Po prostu się odwróć! Nie wiem, oprzyj się o biurko i wypnij dupę! - Gdyby spojrzenie mogło zabijać Mike zapewne padłby trupem. Nawet się temu nie dziwił. To co robił było beznadziejne w każdym calu.
Chłopak ze złością ściągnął spodenki, wraz z bielizną, gapiąc mu się przy tym prosto w oczy. Pogarda z jaką patrzył, powinna była odebrać mu całą ochotę. Nie odebrała. Nie czuł się z tym komfortowo, bynajmniej, ale za daleko to wszystko zaszło, żeby się teraz wycofać.
Obejrzał jego półnagie, gładkie ciało. Miał jasną cerę i był naprawdę bardzo szczupły. Śliczny…
Nie, on po prostu wyglądał jak laska. O to chodziło prawda? W tych wszystkich obcisłych ciuchach, pokreślonych kredką oczach… Może i dzisiaj nie było tego wszystkiego, może i wyglądał teraz jak zwykły nastolatek, ale przecież nosił się tak na co dzień! Jezu… Powinien stąd wyjść. Serce biło mu już na poziomie gardła, a dłonie drżały jak poparzone.
Chłopak podszedł do biurka, odkorkował tubkę z żelem i nalał go sobie na palce. Po chwili zaczął się przygotowywać na jego oczach. Wsunął w siebie palec i poruszał nim trochę. Mike zauważył, jak odrobinę wspinał się przy tym na palcach, jakby chciał sobie pomóc w rozluźnieniu. Szybko dodał drugi i trzeci palec, a Michael stał jak zaklęty i gapił się na te poczynania z mentalnie wywalonym językiem. Jego kutas boleśnie prężył się pod materiałem spodni domagając się atencji, więc opuścił je wreszcie, uznając, że najwyższa na to pora. Podszedł bliżej. Zwalczył w sobie cholernie silne pragnienie dotknięcia chłopaka.
- Już?
- Prawie… – stęknął z takim napięciem, że Mike’owi zawirowało w głowie.
To stało się w momencie. Zwyczajnie nie był w stanie dłużej czekać. Chwycił Maię za ramię i odwrócił go w stronę biurka. Chłopak uderzył o nie, ledwo zdążając zamortyzować się dłońmi przed zaoraniem twarzą o jego twardą powierzchnię. Mike złapał go mocno za biodra i podsunął je pod siebie, silnie na niego napierając. Palce wplątał w jego gęste włosy i docisnął go do blatu.
- Nie ruszaj się – warknął gniewnie.
- Nie! – krzyknął przestraszony chłopak. – Nie musisz być brutalny! – zaskomlał. - To cię właśnie kręci?! Bo jeśli tak, to zabieraj kasę i wynoś się. Nie gustuję w takich klimatach.
Poluzował uścisk. Nie chciał zrobić mu krzywdy. Miał problem ze sobą, nie z nim. Nie był jebanym psycholem, po prostu nie panował nad swoją żądzą. Pragnął go mieć od kurewsko długiego czasu.
- Nic ci nie zrobię – upewnił go. – Przysięgam.
Otarł się o jego gładki rowek, czując lepkość lubrykantu. Był już u kresu. Rozchylił pośladki chłopaka, torując sobie drogę do jego wejścia i naparł na niego, wzdychając przeciągle. Jego dłonie wciąż zaciskały się na tych wąskich biodrach, trzęsąc się z nerwów i naznaczając je czerwonymi śladami.
Poruszył się na próbę sprawdzając reakcję Mai. Chłopak nie odezwał się, więc chyba było w porządku. Wreszcie. Nareszcie go miał. Wepchnął się w niego głęboko z głośnym jękiem i zaczął go posuwać.
- Ależ ty jesteś ciasny… - szepnął w podnieceniu.
- Bo pieprzysz moją dupę, a nie cipę jakiejś laski.
- Stul się!
Tak bardzo chciał go dotykać! Chciał wsuwać palce w te jego gęste włosy, chciał przyssać się do jego pleców i pieścić go, mocno, intensywnie… całego. Miał go tak blisko…, ale przecież nie mógł tego zrobić. To by było złe. Cholernie złe! Nienormalne…
- Powiedz, dobrze ci? Dobrze ci jak to robisz z facetem? Nie czujesz do siebie odrazy? – Maia zaśmiał się w blat, wypowiadając na głos dokładnie to, o czym Mike myślał.
- Zamknij się wreszcie!
Nienawidził go! Tak bardzo go nienawidził! Nie mógł sobie darować?! Jego propozycja była uczciwa, niezobowiązująca i przede wszystkim krótka. Cholerne dziesięć minut! I tak kurwił się z kim popadło. Od biedy chyba lepiej było robić to z nim niż z jakimś zjebanym oblechem, prawda?! Nie mógł sobie darować?!
Mike uniósł podkoszulek chłopaka, by choć trochę odsłonić jego szczupłą sylwetkę. Był taki smukły… taki delikatny. Zdawało się, że wystarczy mocniej nacisnąć, a pękłby jak gałązka. Chciał go objąć, jakoś osłonić to ulotne piękno przed całym światem. Jego dłoń powędrowała na plecy Mai. Palce badały jego prawie białą skórę, liczyły kręgi kręgosłupa, przemieszczały się niespiesznie, zapamiętując tę trasę kawałeczek po kawałeczku.
- Jednak chcesz się trochę poprzytulać? – zakpił pod nim.
Natychmiast zmienił czuły gest w agresywne dociśnięcie go do drewnianego biurka.
- Marzy ci się cholerna cioto!
Dreszcz rozkoszy wstrząsnął nim nagle. Upragniony, wyczekiwany i nareszcie bezsprzecznie satysfakcjonujący. Nigdy wcześniej nie było mu tak intensywnie. Doszedł ze wzrokiem utkwionym w małą, metalową lampkę stojącą na blacie. Odbijała się w niej podniecona, naznaczona kropelkami potu twarz chłopaka. Mógł udawać, ale jemu też było dobrze. Czuł jak się na nim zaciskał, słyszał jego płytkie sapnięcia, jego jęki. Czuł pod sobą jego szybko bijące serce. Powstrzymywał się, walczył z tym, ale jemu też się podobało. Mike opadł na rozgrzane ciało przed sobą, na moment wstrzymując oddech. Najchętniej by go pocałował.
- Skończyłeś? – padło ostre pytanie.
Nie chciał odpowiadać. Chciał pozwolić sobie na jeszcze tę krótką chwilę zapomnienia.
- Jak skończyłeś to wypierdalaj. - Był wściekły. O dziwo, chyba nawet bardziej niż przed faktem.
Wysunął się z niego powoli.
- Przyniosłem ci gumy do kurwy nędzy! Nie musiałeś się we mnie spuszczać.
- Nie martw się, nie zajdziesz od tego – uświadomił go, niechętnie wycierając nadal sztywnego chuja w chusteczkę i podciągając spodnie.
Sam nie rozumiał, dlaczego to zrobił. Po prostu chciał go czuć do cholery. Jego, a nie lateks.
- Nie chcę złapać jakiegoś syfa – uskarżał się Maia.
- Pewnie już go masz, mała kurwo!
- W takim razie, tym bardziej jesteś idiotą, że jej nie założyłeś.
Nie bawili się w czułe pożegnania. Mike przetarł twarz z potu i czym prędzej wrócił do siebie. To było pojebane. Totalnie chore.

            Wrócił do domu tylko po to, żeby po raz kolejny się umyć. Wyszorował się dwa razy, starając się nie zwracać uwagi na mieszające się z wodą słone krople. Co on najlepszego narobił?! To miało niby pomóc?! Bo było tylko gorzej! Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Pieprzony koszmar, przecież nie był taki! Na boga! Nie był! Nie chciał taki być, to było złe! Poczuł się tak samotny, jak jeszcze nigdy. Nie było ani jednej osoby, z którą mógłby porozmawiać. Podzielić się z nią swoim trudnym do opisania bólem. Nie dość, że złamał sobie życie, zdradził niewinną dziewczynę, to jeszcze okazał się być takim samym draniem, jak każdy inny facet odwiedzający Maię.
Nadal to czuł. Jego zapach, jego miękkie, sprężyste ciało, słyszał jego oddech. Wszystko to wracało do niego, pobudzając go na nowo. Mike walnął pięścią w ścianę prysznica. Miał ochotę krzyczeć. Stał dłuższą chwilę, walcząc z sobą by nie zacząć sobie trzepać do świeżo wyklarowanego w jego umyśle obrazu białych pleców Mai. Powoli zsunął się na dno brodzika. Oparł się o ścianę i pozwolił by woda swobodnie po nim spływała. Potrzebował się uspokoić. Płakał jak dziecko. Gdyby go ojciec takim widział…

11 komentarzy:

  1. Wulgarny język mnie nie razi,faceci tak rozmawiają ,rozdział miodzio,dziękuję bardzo.Rany aż nie mogę się doczekać następnego rozdziału.życzę natchnienia,chyba ze juz masz całość i bedziesz nas torturowac po kawałku?pozdrawiam 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie znowu torturować? Heheszki ;) Wydaje mi się, że lepiej żeby co tydzień było trochę, niż takie długie przerwy od opowiadania do opowiadania :) Jeszcze w moim obecnym stanie pisanie idzie mi jak krew z nosa, bo co się za to biorę, to po 3 stronach zasypiam. Ciąża taka piękna - zaczynam zdanie i w połowie nie wiem co chciałam powiedzieć xD

      Usuń
  2. Ah Mamusiu!!moje gratulacje!Teraz to ci wszystko wolno,ja będę grzecznie czekac i wybaczac ci kaprysy😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. Ja już przeczytałam twoje opowiadania rewelacja.teraz czekam na coś nowego oczywiście zaglądam tu do ciebie i gratuluję ��. W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że niedługo coś nowego się pojawi. Jak tylko w trakcie pisania przestanę śpiewać piosenki Britney i skupię się na fabule ;)

      Usuń
  4. Ja chciałam kupic Najgorszego na beezar ale od trzech dni nie moge aktywowac konta,po prostu nie wysylaja linku aktywacyjnego. Czy jest możliwość kupna gdzie indziej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie. Już drugi raz przymierzałam się do współpracy z Bucketbook, ale chyba mam pecha, bo kontakt się urywa bez akceptacji ani odmowy. Nie chcę być upierdliwa, więc po prostu odpuściłam ;) A próbowałaś może do nich napisać? Z beezarem czasem są problemy, ale zwykle reagują na wiadomości.

      Usuń
  5. Napisałam do nich ale nie odpowiadają 😑

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, czekam na dalszy rozwój akcji no na razie Mike... właśnie potwierdziło się to co myślałam, cóż tym co zrobił to raczej nie poszło w ta stronę którą chciał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, potwierdziło się to co pomyślałam ostatnio, ale tym co zrobił to raczej nie poszło w tą stronę którą chciał...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Ćpun, diler i psychopata - SAIA - cz. 1

 Pierwszy fragment nowego powiadania :) Koniecznie dajcie znać, jakie macie wrażenia po przeczytaniu! ;)   -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-...