Hej! :) Wpadam z nowym kawałkiem. Z góry przepraszam za zbyt wulgarny język. Pamiętam, że ciężko mi się to pisało. Za to pochwalę się Wam małym sukcesem w moim życiu prywatnym! Otóż! - Moja kot drapie drapak dla kota, a nie kanapę! <3 Czy to nie wspaniałe? Ktoś genialny wpadł na to, żeby stworzyć drapaki z kartonu (wszystkie koty kochają karton) i to naprawdę działa! :)
A tak w ogóle ~ Jeśli ktoś z Was czytał któreś z moich opowiadań w całości i chciałby się podzielić opinią na beezarze, to zachęcam - będzie mi bardzo miło :)
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Wrzesień
Od przesłuchania upłynął
ponad miesiąc, a zważywszy na brak wiadomości uznał, że może wreszcie ktoś -
najpewniej prokurator - wpadł na to, żeby dać mu święty spokój. Zapewne było
jeszcze zbyt wcześnie na świętowanie (nadal musiał być ostrożny, jak nigdy),
ale zdawało się, że nareszcie mógł trochę odetchnąć.
Wracał z siłowni razem
z Joe i Bradem. Ci dwaj, dołączyli do niego trochę później. Tego dnia, Mike
potrzebował się solidnie zmęczyć, a w jego wypadku zmęczenie nie oznaczało
jedynie czterdziestopięciominutowego maratonu ze sztangą. Przez bite dwie godziny
zasuwał równo, po kilka precyzyjnie powtarzanych serii z obciążeniem. Zero
przystanków, zero taryfy ulgowej. Później trucht i sprint na zmianę. To była
jego osobista, doskonała metoda na to, by wraz z potem usunąć cały stres
pieprzonego tygodnia i wreszcie się odprężyć.
Ostatnio nie miał czasu
wyrwać się z domu nawet na pięć minut. Nie było łatwo ogarniać studiów
prawniczych i własnego, niewielkiego biznesu jednocześnie, ale w sumie, wychodził
na tym całkiem dobrze. Po raz kolejny, nie miał powodów do narzekania. Miał
pieniądze od rodziców, miał swoje własne - ze zleceń z uczelni, oraz te z
warsztatu. Miał spoko samochód, piękną dziewczynę i dobrych kumpli. Brzmi
nieźle, prawda? Po prostu czasem musiał sobie o tym wszystkim przypomnieć,
argumentując sobie, punkt po punkcie, że przecież musiał być szczęśliwy. Musiał. No właśnie.
Dzięki swojemu zacięciu
miał też niezłe powodzenie, bo w końcu na siłowni nie bywał jedynie po to, żeby
się spocić. Dbał o siebie. Nie pakował w taki sposób, żeby nie móc zmieścić się
w drzwiach. Gardził sterydującymi się gamoniami, którzy wraz ze wzrostem
masy mięśniowej, pozbawiali się resztek masy szarej. Mike skupiał się na zwiększaniu
możliwości i wydolności swojego organizmu.
- I co, tak po prostu
odpuścili? – zagadnął go Brad, popijając niebieski izotonik.
- Póki co. Ciebie w ogóle nie
zwinęli? - Nadal się dziwił. Z tego co wiedział, przesłuchiwali prawie
wszystkich, nawet Joe, który ostatecznie nie brał w niczym udziału.
- Chyba mój stary im
wyjaśnił, żeby się odjebali, za to jemu musiałem się dokładnie wytłumaczyć –
westchnął. – Tyle że na szczęście w domu. Serio, nie zazdroszczę.
Ojciec Brada pracował w
policji na jakimś poważniejszym stanowisku. To dzięki niemu czasem mieli
przecieki dotyczące spraw, o których wiedzieć nie powinni. Z drugiej strony, pan
Arden nigdy nie przychyliłby palca do ich planów, więc musieli działać
ostrożnie.
- Hej, idzie twoja ciota! –
odnotował z zadowoleniem Joe.
Mike zerknął we wskazanym
kierunku. Chłopak rzeczywiście kierował się z naprzeciwka w tę samą stronę co
oni.
- I co, stęskniłeś się za
nim? Nie trzymam cię, biegnij – prychnął, czując jak ponownie wzbiera w nim
agresja.
Nie lubił tego. Dlaczego
zawsze musiał się na niego napatoczyć? Jego cholerny sąsiad musiał mieć
wbudowany cholerny system namierzający w dupie, bo wracając do domu, spotykał
go prawie za każdym razem, co było niezwykle przykrym i irytującym zjawiskiem.
Maia, bo oczywiście o nim
mowa, mieszkał z Michaelem drzwi w drzwi, praktycznie od zawsze i był jego codziennym
utrapieniem. Nienawidził go od samej podeszwy lewego buta, po czubek
wystylizowanej fryzury. Nie rozumiał, jak ktoś taki mógł wychodzić na ulicę i nie
wstydzić się samego siebie. Zresztą Maia… - Michael. Głupi kutas. Miał
na imię tak samo jak on, tyle że od dziecka umyślił sobie Maia i tak już
zostało. Mike nawet nie zorientował się, kiedy zaczął o nim mówić i myśleć
w ten właśnie sposób. Cholerny pedał.
- Nie stać mnie. Podobno
się szmata ceni – zaśmiał się Joe.
- A chciałbyś?! – zawył z
radochy Brad. – Wiesz, możemy się z Mikiem zrzucić dla ciebie!
- Mnie w to nie mieszajcie
– wtrącił.
- Spierdalaj! – obruszył
się Joe. - Nie tknąłbym tej małej kurwy nawet palcem.
- Słusznie, jeszcze byś coś
złapał. Zresztą, musimy znowu o nim gadać? Nie chcę myśleć o jego
wstrętnej mordzie - burknął niezadowolony z tematu Mike.
Zgadza się. Maia sypiał z
facetami za kasę, a ich docinki nie były wcale bezpodstawne. Wiedział o tym
chyba każdy na ich osiedlu, a Mike wiedział najlepiej. Inni nie musieli
napotykać jego rozmazanej, porannej gęby, odprowadzającej tych starych
pierdzieli do drzwi, za każdym razem, kiedy na przykład wynosili śmieci.
- Racja – podłapał Brad,
rozpoczynając powoli jeden ze swoich monologów dotyczących piłki nożnej.
Najgorsze było to, że Maia
wcale nie był brzydki. Nie trzeba było być specjalistą w tej dziedzinie, żeby z
łatwością ocenić, że wyglądał prawie jak dziewczyna. Albo i nie. Może był po
prostu ładny. Mike zagryzł zęby. Cholerny, obrzydliwy pedał, specjalnie nosił
się w taki sposób, żeby normalny facet nie widział w nim mężczyzny, tylko
jebaną ciotę. Te jego obcisłe ciuchy, starannie ułożone włosy… Po co to
wszystko? Między nogami miał fiuta, jak każdy inny, chyba że już się go pozbył,
na rzecz tych jego wielkich warg, idealnych do obciągania, chuj go wiedział.
Sapnął gniewnie, skupiając się na dywagacjach kolegów. Jak zwykle go ponosiło.
Nie dane było mu na dłużej
zapomnieć o swoim ulubionym sąsiedzie, bowiem ten, zamiast do sklepu po fajki,
postanowił skierować się w stronę domu, a więc siłą rzeczy nadal szedł
równolegle z nimi. Mike byłby go olał, ale Joe czerpał niezdrowe wręcz pokłady
przyjemności ze znęcania się nad tym chudym dupkiem.
- Hej pedale! Masz już
kogoś na dzisiaj?!
Mike wywrócił oczami. Po
prostu świetnie.
Za to Maia ani nawet nie
podniósł wzroku znad swojego czytnika e-booków. Jedynie wystawił Joe środkowy
palec. Mike zaśmiał się pod nosem. Chłopak pewnie kiedyś by się rozpłakał. Pamiętał
go sprzed jakichś dwóch, trzech lat. No proszę, ktoś tu odrobinę wygarbował
skórę. Chociaż zważywszy na to, czego był ostatnio świadkiem, powoli przestawał
się dziwić. Nadal czuł dyskomfort na myśl o tamtym wieczorze.
- Aj kurwa, jebać go,
pewnie nawet nie słyszy przez słuchawki – burknął rozczarowany Joe.
- Odnoszę wrażenie, że
serio miałbyś na to ochotę – wtrącił się Brad. – Może kiedyś oklepiemy mu tę
jego skwaszoną mordę? Będzie miał czas zregenerować dupę, jeśli przez chwilę da
sobie spokój z pracą, co Mike?
- Dajcie mu spokój.
Przecież nic wam nie robi – warknął. – Lepiej niech się Joe wytłumaczy,
dlaczego nasze przesyłki tak się spóźniają? Wiecie, że potrzebujemy zamiennych części?
Klient nie będzie czekał wiecznie, a trochę już zainwestowaliśmy. Zarówno kasy,
jak i czasu.
- Bo kurwa zapomniałem i
zamówiłem dopiero w sobotę…
- Czyli wysłali dopiero w poniedziałek – dorzucił Brad.
- Czyli straciliśmy trzy
dni przez to, że zapomniałeś, a zamiast mieć chociaż śladowe pokłady
skruchy, wolisz skupiać się na byle dziwce – powiedział na pozór spokojnie. –
Brawo.
Skupiać się, a przy okazji skupiać
i jego, a Michael naprawdę zdecydowanie zbyt często myślał o Mai. Jego
piękna, cycata laska obciągała mu pod prysznicem, a on miał przed oczami duże,
szare tęczówki, otoczone firaną czarnych, gęstych rzęs. Nie musiał chyba
nadmieniać, że Angie miała zielone oczy? Nie przyznałby się do tego nawet na
torturach, ale tak, myślał o nim w niebezpiecznie niewłaściwy sposób,
przez co jeszcze staranniej pielęgnował w sobie nienawiść do chłopaka. Bo to
była jego wina! Prowokował go. Wyraźnie tak było. Maia wychodził palić w samym
szlafroku, latem bez. Mieszkali na parterze do cholery, widział go z okna,
oglądając telewizję we własnym salonie! Ale nawet nie to było najgorsze.
Prawdziwym koszmarem, były noce. Kiedy ktoś pieprzył tę małą kurwę, a nie były
to sporadyczne przypadki, jęczał tak głośno, że mimo iż mieszkali naprzeciwko
siebie, a ich mieszkania oddzielał korytarz, Mike słyszał jego podniecone
krzyki, jak gdyby chłopak był u niego w domu.
Owszem, miewał dłuższe
przerwy od klientów, Mike nie miał pojęcia z jakich przyczyn, może kurwa miał
wtedy sraczkę, czy inną cholerę, ale bywało, że przez kilka dni nie wychodził
z domu i nikt go nie odwiedzał. Tyle spokoju…
Ukradkiem zmierzył go
wzrokiem. Był strasznie chudy. Jego nadgarstek zapewne objąłby palcami jednej
dłoni.
- Nie wkurwiaj się, sorry
stary. Wezmę na siebie tego gościa i jakoś mu to wytłumaczę mechaniką. Auto
możemy zabrać na warsztat nieco wcześniej, żeby się nie połapał. Zobaczysz, że
jeszcze na tym zarobimy.
- Oby, bo z tego co wiem zbierasz
na wesele, przyda ci się.
- Dokładnie, a jego
ukochana tylko podsyła mu coraz to modniejsze sukienki do kupienia – zarechotał
Brad. – Podobno panna młoda musi się kilka razy przebrać na własnej imprezie,
żeby było widać jaka jest szczęśliwa.
- Ta, wzięła to z jakiegoś programu
o japońskiej modzie…
- Tak, bo złapała niezłego
frajera – zaśmiał się Mike.
- Przyganiał kocioł
garnkowi. Przecież ty też wydajesz fortunę na Angie! – wytknął mu towarzysz
związkowej niedoli.
- Masz mnie – przyznał.
Rozstali się na podjeździe,
a on i Maia niechętnie skierowali się do wspólnego budynku. Chłopak otwierał
drzwi, więc ustawił się tuż za nim.
- Jak nie możesz wygrzebać
kluczy, to rusz dupsko, sam otworzę – burknął na niego.
- I tak muszę je znaleźć –
odparł, wzruszając ramionami.
- A mnie to chuj obchodzi,
możesz grzebać w środku!
- Nie denerwuj się tak, bo
ci żyłka pęknie dryblasie.
- Coś powiedział?
- A może nie?
Maia odwrócił się do niego
przodem i zgrabnie popchnął otwarte drzwi biodrem. Mrugnął do niego i zniknął,
zatrzaskując mu bramę tuż przed nosem.
- No nie… - sapnął z
niedowierzaniem, popychając ponownie zamknięte drzwi. – Co za szmaciarz! – warknął
głośniej, mając nadzieję, że chłopak dosłyszy.
- Pieprzę cię, dupku!
Najwyraźniej dosłyszał.
Obolały wtoczył się do
domu, rzucając torbę w kąt. Ciuchy z siłowni rozwiesi później.
W pomieszczeniu panował
półmrok. Lato powoli dobiegało końca, więc nie było się czemu dziwić. Zachodzące
coraz niżej słońce, bezlitośnie przypominało o zbliżającej się jesieni
i związanych z nią, coraz to krótszych dniach. Większość okien mieszkania
Michaela wychodziła na południe, więc o ile za dnia nie dało się tu wytrzymać
od jaskrawego wręcz światła, złośliwie atakującego siatkówki, o tyle dość szybko
robiło się ponuro i depresyjnie. Najprzyjemniej było koło szóstej, siódmej
rano, kiedy dzień rozkwitał, a surowość poranka powoli mijała. Wtedy, jeśli
tylko miał ku temu sposobność, rozsiadał się z książką i gorącą kawą w kuchni
przy stoliku i korzystał. W tych krótkich, przyjemnych chwilach samotności
nie musiał nikogo udawać. Był sam i mógł być sobą.
Jego mieszkanie nie było zbyt
duże, ale biorąc pod uwagę, że musiało wystarczyć tylko dla niego, nie było
sensu go zmieniać. Walnął się na rozkładaną kanapę, na której sypiał i od
razu wyciągnął telefon z kieszeni. Sprawdził wiadomości, ale poza kilkoma
esemesami od Angie, nikt nie próbował się z nim skontaktować. Przymknął
powieki. Czasami żałował, że nie wyniósł się z rodzicami, albo raczej tego, że
to nie on przeniósł się do Seleny. Z siostrą jeszcze by wytrzymał. Zachciało mu
się samodzielności… Teraz kojarzyła mu się jedynie ze swobodnym dostępem do
pornoli, których i tak nie oglądał, bo przypominały mu o jego ułomności, oraz z
wiecznie pustą lodówką. Nie chciało mu się nawet odpalić komputera, żeby
włączyć ulubiony serial. Po kilku chwilach już spał.
W jego zmorzonej snem,
bezbronnej głowie rozgościł się… nie kto inny - Maia. Jego duże, popękane usta,
drobny prosty nos i szare oczy. Czarne włosy, tak ciemne, że prawie z granatowym
refleksem, zachodziły mu zadziornie na wykrzywioną rozkoszą, spoconą twarz. Wił
się nad nim. Nagi ujeżdżał jego kutasa, krzycząc przy tym z przyjemności. Nie
widział go wyraźnie. W końcu nie wiedział jak wyglądał bez ciuchów, ale
rysy jego twarzy znał bardzo dokładnie. Te w kółko odtwarzał, dodając do
nich lubieżne miny, których nigdy nie miał okazji podziwiać w rzeczywistości, a
które za każdym razem, gdy tylko ktoś inny pieprzył chłopaka za ścianą,
wyobrażał sobie tak wyraźnie. Chciał go. Pragnął go. Pożądał całym swoim
jestestwem i nienawidził się za to.
Zbudził go zimny pot i
dreszcz przeszywający jego zmęczone do szpiku kości ciało. Kurwa. Najgorsze
było to, że wcale nie miał dość. Wnętrzności skręcały mu się z beznadziejnej
żądzy i wstrętu do siebie. Byłby gotów oskarżyć tego chłopaka o to, że specjalnie
rujnował jego życie. Mógłby go nawet pobić, zabić, albo w jakikolwiek inny sposób
zwyczajnie się go pozbyć, byleby tylko nie przyznać, że to co się z nim działo,
było związane tylko i wyłącznie z jego własnymi pragnieniami. Z jego
chorym, zdefektowanym umysłem. Skąd to się w nim brało?! Przecież kiedyś taki
nie był! Jasne, pamiętał o swoich skłonnościach, ale zwykle radził sobie z nimi
zupełnie nieźle. Przy Mai tracił to, na co tak starannie pracował.
Mike nigdy nie reagował na kobiety
w taki sposób, w jaki opowiadali o tym jego kumple. Zawsze tłumaczył to sobie
tym, że zwyczajnie był od nich poważniejszy, że to ich komentarze były żałosne
i świadczyły o frustracji seksualnej wiecznych prawiczków. Tyle tylko, że
podobnej fascynacji nie odkrył w sobie nawet później, względem własnej
dziewczyny.
Miał ich kilka, z żadną nie
było idealnie, a jego związki dość szybko się rozpadały. Z Angie wytrzymał jak
dotąd najdłużej, bo kiedy rozmawiali o zwyczajnych, codziennych sprawach,
dziewczyna okazywała się być po prostu dobrą przyjaciółką.
Usiadł na brzegu brązowej,
twardej kanapy i złapał się rękami o jej kant. Starał się wyrównać oddech. Musiało
być jakieś rozwiązanie. W końcu musiało istnieć na tym świecie coś, co mogłoby
mu pomóc. Musiało tak być, tylko jeszcze tego czegoś nie odkrył.
Wstał do komputera i wszedł
na jedną ze stron, które z takim zapałem polecał mu Joe. Odpalił pierwszy
lepszy film i wbił wzrok w ekran. Chciał sobie ulżyć i jak najszybciej
zapomnieć. Jak zwykle.
Na ekranie pojawiła się aktorka
i dwóch facetów. Wstrętne. Nigdy tego nie rozumiał. Niby jakim cudem ci
mężczyźni mogli odczuwać przyjemność, biorąc jedną kobietę w tym samym
czasie? Przecież musieli czuć siebie nawzajem, czyż nie? I to się podobało
normalnym ludziom? Filmik miał ponad osiemdziesiąt procent polubień, więc
musiało.
Samo patrzenie na kobietę
niewiele pomagało. Nie powodowało wzrostu tętna, nie zachęcało, wręcz
odstręczało. Chociaż… może trochę jednak pomogło, bowiem problem w jego
spodniach przestał być już taki naglący.
Odpuścił, udając się pod
prysznic. Czuł się brudny. Wewnętrznie brudny. Nie miał pojęcia jak zmyć z
siebie to odczucie. Dusiło go. Ucisk w skroniach był nie do zniesienia,
zupełnie, jakby jego ciało toczyło walkę przeciwko sobie.
I znowu Maia. Stojąc nago
pod prysznicem, widział go tak wyraźnie, jakby chłopak stał tuż przed nim.
Sceny z sennych wyobrażeń powracały, dręcząc jego rozgorączkowane ciało. Chciał
się dotykać myśląc o nim, a równocześnie trzymał dłonie płasko na płytach w
kabinie, byleby tylko tego nie robić. Cholerny koszmar.
Wychodząc z kabiny miał już
plan. Przerażająco zły, a jednocześnie najlepszy, jak dotąd. Taki, który
miał raz na zawsze wyrwać z jego życia podobne sceny. Z korzeniami, jak chwast,
którymi były. Nie wytrzymał. W końcu kto wytrzymałby z pulsującym boleśnie
wzwodem, kiedy przyczyna tego stanu puszczała się radośnie z byle starym
dziadem, który tylko miał na niego ochotę i pieniądze, żeby zapłacić. W
czym Michael był od takich gorszy? No właśnie. Ubrał się pospiesznie.
Tak bardzo chciał Mai?
Dlaczego miałby go nie mieć? Po prostu pójdzie tam i raz na zawsze udowodni
sobie, że jego wyobrażenia nie miały nic wspólnego z prawdziwym pragnieniem, i że
jego umysł zwodził go, wykrzywiając rzeczywistość.
Być może podświadomie
odreagowywał w ten sposób wyrzuty sumienia, skąd miał to wiedzieć. Do
psychologa nie pójdzie, bo musiałby powiedzieć na głos o rzeczach, o których
bał się nawet myśleć. Zarzucił luźną bluzę, chwycił portfel i wyszedł z
domu, kierując się naprzeciwko.
Załomotał pięścią w drzwi.
Mógł użyć dzwonka, ale był na to zbyt nabuzowany. Nawet w tym drobnym geście,
frustracja wydobywała się z niego każdym porem ciała. Zwariował. Najzwyczajniej
w świecie zwariował. Nie był pewny, czy chciał zrobić to, co postanowił. Znaczy,
pewny był, tylko jednocześnie uderzała go świadomość tego, że był to kurewsko
zły pomysł, bo tym razem wszystko nie odbywało się wyłącznie w jego głowie, i
to o ściśle ustalonej porze dnia, w której nikt nie miałby prawa go na tym
przyłapać.
Oto teraz, ktoś inny miał szansę
zobaczyć go takim, jakim był naprawdę. Ktoś miał oglądać dziurę w jego
starannie budowanym przez lata murze, którym obwarował się, gdy tylko zauważył
u siebie te wynaturzone skłonności.
Nie! Był tutaj tylko po to,
żeby udowodnić sobie, że było inaczej! To było obrzydliwe, wiedział o tym
najlepiej. Brzydził się sobą, brzydził się Maią, a na samą myśl, że zdradzi się
ze swoim sekretem, czuł ucisk w skroniach. Bóg jeden wie, co ta spedalona kurwa
z tym zrobi. Ale zresztą co mógłby zrobić? Powie komuś? Wyśmieje go? Niech
tylko spróbuje zająknąć się komukolwiek, to on już się postara o to, żeby nigdy
więcej nie był w stanie otworzyć gęby. Walnął w drzwi raz jeszcze. Na czym mu tyle
schodziło?! Przecież był w domu.
Wreszcie, gdy stare, obskurne
drzwi z dykty uchyliły się przed nim, wściekły popchnął właściciela do środka i
bez ceregieli władował się za nim do środka.
- Z czym ci tyle zeszło,
co? – warknął gniewnie.
- Z nadzieją, że nie będę
musiał konfrontować się z twoim paskudnym ryjem. Czego ode mnie chcesz?! Nie
przypominam sobie, żebym cię zapraszał – sapnął chłopak.
- Trzy stówy – rzucił. -
Wystarczy dziwko?
Cały się trząsł. Agresją próbował
zakamuflować strach. W ustach zaschło mu tak bardzo, że zachciało mu się
kaszleć. Stłumił ten odruch, z obawą wpatrując się w sąsiada.
- O czym ty bredzisz? – prychnął
zirytowany Maia.
Miał na sobie wykrojony,
popielaty bezrękawnik i krótkie spodenki. Jego czarne włosy sterczały pod
dziwnymi kątami, jakby dopiero co leżał. Pod okrągłymi oczami malowały się
niewielkie zasinienia. Musiał zmyć kredkę.
Maia prowokująco oparł się
biodrem o ścianę… cholerna ciota. No dobrze, istniała szansa, że był tylko
znudzony, być może wcale nie zamierzał wywoływać w nim takiego efektu, ale
ciałem Michaela i tak wstrząsnął niezdrowy dreszcz. Nie tak miało być! Był
tutaj, żeby poczuć coś zupełnie przeciwnego. Zupełnie nie tak…
Wsunął dłoń w spodnie, ujął
w nią swojego kutasa i wyciągnął go, prezentując przed Maią swój silny wzwód.
- Trzy stówy. Jak na ciebie
to i tak wygórowana kwota, prawda?
Chłopak skoncentrował na
nim wzrok. Spoglądał chwilę, a jego usta coraz bardziej rozszerzały się we wrednym
uśmiechu. W końcu ryknął jak nienormalny, zwijając się w niepohamowanym
śmiechu.
- No nie wierzę! Ty?! Pan
„nienawidzę jebanych pedałów”, właśnie ty przychodzisz do mnie po seks?
I jak to sobie wyobrażasz? – prychnął poważniejąc. – Mam kwilić pod tobą?
Jęczeć udając, że mi dobrze? Z kimś takim jak ty?! Spierdalaj!
- Nie oczekuję tego.
Oczekuję, że weźmiesz kasę, ściągniesz majtki i odwrócisz się na pieprzonych dziesięć
minut. I że zamkniesz ryj. Potem wyjdę i będziemy mogli spokojnie nadal
się nienawidzić – przedstawił swój plan.
I zgódź się do cholery, bo jak na ciebie patrzę, to mam
ochotę oddać duszę, żeby to się już stało –
pisnął znienawidzony głosik w jego głowie.
Chłopak ściągnął usta i uważnie
zmierzył go wzrokiem. Przyglądał mu się badawczo. Jemu i kutasowi w jego dłoni.
Cholera, dlaczego to sprawiało, że sztywniał jeszcze mocniej?!
- Pięć – odparł spokojnie,
zaplatając dłonie na klatce.
- Pojebało cię?! Nie
przeginaj!
- Pięć, albo wypierdalaj i
nie każ mi dłużej na siebie patrzeć! Niedobrze mi się robi, jak cię widzę. Nie
masz, to też spierdalaj, targował się nie będę – warknął, popychając go w stronę
drzwi.
- Zgoda! Niech będzie pięć!
– Wyciągnął z portfela kilka banknotów i rzucił je obok na szafkę na buty.
– Wystarczy? Czy może ci jeszcze kwiatki dokupić?!
Chłopak rozchylił wargi w
chwilowym szoku. Chyba nie spodziewał się, że Mike rzeczywiście to zrobi. On
sam się tego nie spodziewał. Zwyczajnie do reszty zwariował, albo wszystko to
był jakiś parszywy sen, z którego, jeśli się wreszcie obudzi, to z pewnością pójdzie
sobie strzelić w łeb.
Maia ogarnął się dość szybko,
przywołując na usta swój zwyczajowy pokpiwający uśmieszek.
- Wystarczy. – Gestem dłoni
zaprosił go do swojej sypialni.
Powlókł się za nim. Nigdy
tu nie był. Może nie licząc wczesnego dzieciństwa, ale tego za bardzo nie
pamiętał. Był od niego starszy, więc kilka razy z nim został, kiedy było
trzeba. Ojczym Mai wyprowadził się dawno temu, a to z nim rodzice Michaela czasem
utrzymywali kontakty.
W pokoju, w którym Maia
sypiał, był generalny nieład i tęczowy bałagan. Po prawej stronie stało
rozesłane, zagracone łóżko, na którym leżał otwarty laptop z zapauzowanym
serialem. Dobrym serialem, bo tym samym, który zwykł oglądać Mike. Zaraz
naprzeciwko wejścia, znajdowało się spore, niemyte prawdopodobnie od wieków,
okno, a pod nim masywne, staroświeckie biurko z rudobrązowego drewna. Po lewej,
stała otwarta trzydrzwiowa szafa, z której wysypywały się ciuchy. Zaskakująco
normalnie.
- Zasuń okno – polecił
chłopak, samemu grzebiąc za czymś w szafce.
- Nie będziesz mi
rozkazywał – odparł, jak automat.
- Wolisz, żeby pół osiedla
patrzyło? Proszę bardzo.
Kurwa. Złapał za sznurek i
opuścił zakurzoną roletę. Nadal się trząsł. Nie wiedział co ze sobą zrobić,
więc po prostu przysiadł na pościeli, czekając na jakiś ruch ze strony chłopaka.
Serce waliło mu jak opętane. Wiedział, że gorzko tego wszystkiego pożałuje.
Dlaczego w życiu nie dało się po prostu zapisać i wczytać postępów w razie
potrzeby?
Maia zwrócił się w jego
stronę. Postawił na biurku jakąś tubkę i paczkę prezerwatyw, a potem zbliżył
się do niego z nienawistnym spojrzeniem.
- Dobrze, że to ty chcesz
pieprzyć mnie, bo na pewno by mi przy tobie nie stanął – prychnął, ładując mu
się na kolana.
Serce Michaela podskoczyło
zdradliwie.
- Co ty wyrabiasz?!
Zerwał się na nogi. Nie
mógł pozwolić na to, by jego fantazje stanęły tak blisko z rzeczywistością.
Bezsprzecznie mógłby się wtedy zdradzić. Rzuciłby się na niego i zaczął go
dotykać… Nie, nigdy w życiu.
- Staram się zacząć
uprawiać z tobą seks za pieniądze, które leżą w moim przedpokoju? – zapytał
litościwie.
- Nie będę cię dotykał! Nie
jestem jebaną ciotą! Nie kręci mnie to!
- Świetnie! Więc jak
zamierzasz to zrobić?!
- Po prostu się odwróć! Nie
wiem, oprzyj się o biurko i wypnij dupę! - Gdyby spojrzenie mogło zabijać
Mike zapewne padłby trupem. Nawet się temu nie dziwił. To co robił było
beznadziejne w każdym calu.
Chłopak ze złością ściągnął
spodenki, wraz z bielizną, gapiąc mu się przy tym prosto w oczy. Pogarda z
jaką patrzył, powinna była odebrać mu całą ochotę. Nie odebrała. Nie czuł się
z tym komfortowo, bynajmniej, ale za daleko to wszystko zaszło, żeby się
teraz wycofać.
Obejrzał jego półnagie, gładkie
ciało. Miał jasną cerę i był naprawdę bardzo szczupły. Śliczny…
Nie, on po prostu wyglądał
jak laska. O to chodziło prawda? W tych wszystkich obcisłych ciuchach,
pokreślonych kredką oczach… Może i dzisiaj nie było tego wszystkiego, może i
wyglądał teraz jak zwykły nastolatek, ale przecież nosił się tak na co dzień!
Jezu… Powinien stąd wyjść. Serce biło mu już na poziomie gardła, a dłonie
drżały jak poparzone.
Chłopak podszedł do biurka,
odkorkował tubkę z żelem i nalał go sobie na palce. Po chwili zaczął się
przygotowywać na jego oczach. Wsunął w siebie palec i poruszał nim trochę. Mike
zauważył, jak odrobinę wspinał się przy tym na palcach, jakby chciał sobie pomóc
w rozluźnieniu. Szybko dodał drugi i trzeci palec, a Michael stał jak
zaklęty i gapił się na te poczynania z mentalnie wywalonym językiem. Jego
kutas boleśnie prężył się pod materiałem spodni domagając się atencji, więc
opuścił je wreszcie, uznając, że najwyższa na to pora. Podszedł bliżej. Zwalczył
w sobie cholernie silne pragnienie dotknięcia chłopaka.
- Już?
- Prawie… – stęknął z takim
napięciem, że Mike’owi zawirowało w głowie.
To stało się w momencie.
Zwyczajnie nie był w stanie dłużej czekać. Chwycił Maię za ramię i odwrócił go w
stronę biurka. Chłopak uderzył o nie, ledwo zdążając zamortyzować się dłońmi
przed zaoraniem twarzą o jego twardą powierzchnię. Mike złapał go mocno za biodra
i podsunął je pod siebie, silnie na niego napierając. Palce wplątał w jego gęste
włosy i docisnął go do blatu.
- Nie ruszaj się – warknął
gniewnie.
- Nie! – krzyknął przestraszony
chłopak. – Nie musisz być brutalny! – zaskomlał. - To cię właśnie kręci?! Bo
jeśli tak, to zabieraj kasę i wynoś się. Nie gustuję w takich klimatach.
Poluzował uścisk. Nie
chciał zrobić mu krzywdy. Miał problem ze sobą, nie z nim. Nie był jebanym
psycholem, po prostu nie panował nad swoją żądzą. Pragnął go mieć od kurewsko
długiego czasu.
- Nic ci nie zrobię –
upewnił go. – Przysięgam.
Otarł się o jego gładki
rowek, czując lepkość lubrykantu. Był już u kresu. Rozchylił pośladki chłopaka,
torując sobie drogę do jego wejścia i naparł na niego, wzdychając przeciągle.
Jego dłonie wciąż zaciskały się na tych wąskich biodrach, trzęsąc się z nerwów
i naznaczając je czerwonymi śladami.
Poruszył się na próbę
sprawdzając reakcję Mai. Chłopak nie odezwał się, więc chyba było w porządku.
Wreszcie. Nareszcie go miał. Wepchnął się w niego głęboko z głośnym jękiem
i zaczął go posuwać.
- Ależ ty jesteś ciasny… -
szepnął w podnieceniu.
- Bo pieprzysz moją dupę, a
nie cipę jakiejś laski.
- Stul się!
Tak bardzo chciał go dotykać!
Chciał wsuwać palce w te jego gęste włosy, chciał przyssać się do jego
pleców i pieścić go, mocno, intensywnie… całego. Miał go tak blisko…, ale
przecież nie mógł tego zrobić. To by było złe. Cholernie złe! Nienormalne…
- Powiedz, dobrze ci?
Dobrze ci jak to robisz z facetem? Nie czujesz do siebie odrazy? – Maia zaśmiał
się w blat, wypowiadając na głos dokładnie to, o czym Mike myślał.
- Zamknij się wreszcie!
Nienawidził go! Tak bardzo
go nienawidził! Nie mógł sobie darować?! Jego propozycja była uczciwa,
niezobowiązująca i przede wszystkim krótka. Cholerne dziesięć minut! I tak
kurwił się z kim popadło. Od biedy chyba lepiej było robić to z nim niż z
jakimś zjebanym oblechem, prawda?! Nie mógł sobie darować?!
Mike uniósł podkoszulek chłopaka,
by choć trochę odsłonić jego szczupłą sylwetkę. Był taki smukły… taki
delikatny. Zdawało się, że wystarczy mocniej nacisnąć, a pękłby jak gałązka.
Chciał go objąć, jakoś osłonić to ulotne piękno przed całym światem. Jego dłoń
powędrowała na plecy Mai. Palce badały jego prawie białą skórę, liczyły kręgi
kręgosłupa, przemieszczały się niespiesznie, zapamiętując tę trasę kawałeczek
po kawałeczku.
- Jednak chcesz się trochę
poprzytulać? – zakpił pod nim.
Natychmiast zmienił czuły
gest w agresywne dociśnięcie go do drewnianego biurka.
- Marzy ci się cholerna
cioto!
Dreszcz rozkoszy wstrząsnął
nim nagle. Upragniony, wyczekiwany i nareszcie bezsprzecznie satysfakcjonujący.
Nigdy wcześniej nie było mu tak intensywnie. Doszedł ze wzrokiem utkwionym w
małą, metalową lampkę stojącą na blacie. Odbijała się w niej podniecona,
naznaczona kropelkami potu twarz chłopaka. Mógł udawać, ale jemu też było
dobrze. Czuł jak się na nim zaciskał, słyszał jego płytkie sapnięcia, jego
jęki. Czuł pod sobą jego szybko bijące serce. Powstrzymywał się, walczył z tym,
ale jemu też się podobało. Mike opadł na rozgrzane ciało przed sobą, na moment wstrzymując
oddech. Najchętniej by go pocałował.
- Skończyłeś? – padło ostre
pytanie.
Nie chciał odpowiadać.
Chciał pozwolić sobie na jeszcze tę krótką chwilę zapomnienia.
- Jak skończyłeś to
wypierdalaj. - Był wściekły. O dziwo, chyba nawet bardziej niż przed faktem.
Wysunął się z niego powoli.
- Przyniosłem ci gumy do
kurwy nędzy! Nie musiałeś się we mnie spuszczać.
- Nie martw się, nie
zajdziesz od tego – uświadomił go, niechętnie wycierając nadal sztywnego chuja
w chusteczkę i podciągając spodnie.
Sam nie rozumiał, dlaczego
to zrobił. Po prostu chciał go czuć do cholery. Jego, a nie lateks.
- Nie chcę złapać jakiegoś
syfa – uskarżał się Maia.
- Pewnie już go masz, mała
kurwo!
- W takim razie, tym
bardziej jesteś idiotą, że jej nie założyłeś.
Nie bawili się w czułe
pożegnania. Mike przetarł twarz z potu i czym prędzej wrócił do siebie. To
było pojebane. Totalnie chore.
Wrócił
do domu tylko po to, żeby po raz kolejny się umyć. Wyszorował się dwa razy,
starając się nie zwracać uwagi na mieszające się z wodą słone krople. Co on
najlepszego narobił?! To miało niby pomóc?! Bo było tylko gorzej! Miał ochotę
zapaść się pod ziemię. Pieprzony koszmar, przecież nie był taki! Na boga! Nie
był! Nie chciał taki być, to było złe! Poczuł się tak samotny, jak jeszcze
nigdy. Nie było ani jednej osoby, z którą mógłby porozmawiać. Podzielić się
z nią swoim trudnym do opisania bólem. Nie dość, że złamał sobie życie, zdradził
niewinną dziewczynę, to jeszcze okazał się być takim samym draniem, jak każdy
inny facet odwiedzający Maię.
Nadal to czuł. Jego zapach,
jego miękkie, sprężyste ciało, słyszał jego oddech. Wszystko to wracało do
niego, pobudzając go na nowo. Mike walnął pięścią w ścianę prysznica. Miał
ochotę krzyczeć. Stał dłuższą chwilę, walcząc z sobą by nie zacząć sobie
trzepać do świeżo wyklarowanego w jego umyśle obrazu białych pleców Mai. Powoli
zsunął się na dno brodzika. Oparł się o ścianę i pozwolił by woda swobodnie po
nim spływała. Potrzebował się uspokoić. Płakał jak dziecko. Gdyby go ojciec
takim widział…
Wulgarny język mnie nie razi,faceci tak rozmawiają ,rozdział miodzio,dziękuję bardzo.Rany aż nie mogę się doczekać następnego rozdziału.życzę natchnienia,chyba ze juz masz całość i bedziesz nas torturowac po kawałku?pozdrawiam 😁
OdpowiedzUsuńJakie znowu torturować? Heheszki ;) Wydaje mi się, że lepiej żeby co tydzień było trochę, niż takie długie przerwy od opowiadania do opowiadania :) Jeszcze w moim obecnym stanie pisanie idzie mi jak krew z nosa, bo co się za to biorę, to po 3 stronach zasypiam. Ciąża taka piękna - zaczynam zdanie i w połowie nie wiem co chciałam powiedzieć xD
UsuńAh Mamusiu!!moje gratulacje!Teraz to ci wszystko wolno,ja będę grzecznie czekac i wybaczac ci kaprysy😂
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy! <3
UsuńHej. Ja już przeczytałam twoje opowiadania rewelacja.teraz czekam na coś nowego oczywiście zaglądam tu do ciebie i gratuluję ��. W.
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że niedługo coś nowego się pojawi. Jak tylko w trakcie pisania przestanę śpiewać piosenki Britney i skupię się na fabule ;)
UsuńJa chciałam kupic Najgorszego na beezar ale od trzech dni nie moge aktywowac konta,po prostu nie wysylaja linku aktywacyjnego. Czy jest możliwość kupna gdzie indziej?
OdpowiedzUsuńNiestety nie. Już drugi raz przymierzałam się do współpracy z Bucketbook, ale chyba mam pecha, bo kontakt się urywa bez akceptacji ani odmowy. Nie chcę być upierdliwa, więc po prostu odpuściłam ;) A próbowałaś może do nich napisać? Z beezarem czasem są problemy, ale zwykle reagują na wiadomości.
UsuńNapisałam do nich ale nie odpowiadają 😑
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czekam na dalszy rozwój akcji no na razie Mike... właśnie potwierdziło się to co myślałam, cóż tym co zrobił to raczej nie poszło w ta stronę którą chciał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, potwierdziło się to co pomyślałam ostatnio, ale tym co zrobił to raczej nie poszło w tą stronę którą chciał...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia