Pozdrowienia! ;)
-.-.-.-.-.-.-.-
Naprawdę nie miał pojęcia
co o tym wszystkim myśleć. Rozumiał, że był lubiany wśród kadry i rozumiał
osobiste, swego rodzaju dziwaczne porozumienie, jakie wytworzyło się między
nim, a profesorem. Richard był dla niego nie tylko nauczycielem, ale
również wzorem. Kimś na kształt mentora. Chyba nie przesadzał, myśląc o nim w
ten sposób. Ale rozmowa, którą dopiero co odbył w gabinecie mężczyzny, zdawała
się być zupełnie nie na miejscu. Miał dziwne przeczucie, jakoby za tym
wszystkim kryło się coś więcej, coś na tyle ulotnego, że nie był w stanie tego
dostrzec, ale wiedział, że przyjdzie moment, w którym to coś uderzy. Wolałby
się przygotować, a jednak, przynajmniej na razie, nic nie wskazywało na
to, że będzie miał na to szansę.
Nawet nie zdziwił się
szczególnie, gdy w sklepie za rogiem wpadł na Maię. Ten dzień był przecież beznadziejny
od podstaw, więc bez ukoronowania go spotkaniem z młodszym chłopakiem, nie mogło
się obejść.
Maia kupował fajki. Jak
zwykle. Ciekawe, czy poza nimi żywił się czymkolwiek innym. Chyba tylko energią
kosmiczną, bo tak właśnie wyglądał. Chłopak zauważył go, ale nie odezwał się.
Ba, nawet nie ściągnął słuchawek. Nie wiedzieć czemu, taka postawa trochę go
zirytowała. Teraz to na niego nie patrzył, ale kiedy Mike go pieprzył, stękał
jakby chciał błagać o więcej.
Kurwa… miał o tym
zapomnieć, a tymczasem gapił się na niego, jak sroka w gnat. Nieznaczne gesty,
które Maia wykonywał, zapewne nawet nieświadomie, takie jak zgrabne zakładanie
pojedynczych kosmyków za ucho, pocieranie nosa (tylko z lewej strony),
rytmiczne poruszanie palcami w takt tego czegoś, czego właśnie słuchał. Zdawał
się być tylko on. Mike stał jak czubek, w tym małym, osiedlowym sklepie, pełnym
obcych ludzi i widział tylko jego.
Zapomniał po co przyszedł.
Wyszedł razem z nim.
- Dasz fajkę? - Zero
reakcji.
No tak, słuchawki. Trącił
go delikatnie w ramię. Maia spłoszył się nieco, ale kiedy zorientował się kto
idzie obok, odetchnął i zwinął kabel.
- Czego ty znowu chcesz,
co? – jęknął.
- Poczęstuj mnie szlugiem.
- Kup sobie! – poinstruował
go, po czym przystanął i teatralnie wskazał na dopiero co opuszczony sklep.
- Nie chcę całej paczki.
Nie chciał też papierosa.
Chciał podtrzymać rozmowę, a nie miał na nią lepszego pomysłu. Właściwie
to nawet nie do końca wiedział, dlaczego chciał z nim rozmawiać. Przecież powinien
trzymać się od niego z daleka, to już ustalił.
- To kup całą, wypal
jednego, a resztą możesz się podzielić z jakimś bezdomnym. Albo zwyczajnie je
wyrzuć. – Chłopak wzruszył ramionami i ponownie założył słuchawki.
- Przepraszam – rzucił w akcie
desperacji. Maia obejrzał się ze wstrętem. – Naprawdę, przepraszam za dzisiaj
rano. Nie chciałem cię obrazić. Znaczy, jasne, nadal uważam, że bycie dziwką to
upodlająca, obrzydliwa i odbierająca godność sprawa, tym bardziej skoro jesteś
facetem, ale tamten gość był jeszcze gorszy i…
- Chuj mnie obchodzą twoje…
przeprosiny. Jeśli w ogóle można je tak nazwać. Spierdalaj. Po prostu zostaw
mnie w spokoju. – Chłopak przyspieszył kroku.
- Dlaczego w ogóle to
robisz, co? – Złapał go za rękę. – Nie możesz sobie znaleźć normalnej pracy?
Nie wolałbyś iść na studia? Przecież mógłbyś wziąć kredyt studencki, cokolwiek.
Maia szarpnął się gniewnie.
- O co ci kurwa chodzi?! –
Przystanął tuż przed nim, tak że Mike prawie na niego wpadł. – Wydaje ci się,
że mnie znasz? Że cokolwiek o mnie wiesz? Gówno wiesz, więc odpierdol się
wreszcie i nie udawaj, że cokolwiek cię interesuje. Słyszysz?! I znajdź
sobie inny obiekt do eksperymentów!
Chłopak odwrócił się na
pięcie i odszedł.
Eksperymentów? Czy to
właśnie wcześniej z nim robił? Mike nie tak na to patrzył. Wiedział czego
pragnie. Wiedział też, że te same pragnienia, były czymś nie do przyjęcia, ale
nie potrzebował eksperymentować, żeby przekonać się o ich istnieniu.
- Ej, zaczekaj! – krzyknął,
biegnąc za nim. – Możemy pogadać? – Właściwie to nadal nie wiedział o czym.
- Nie mamy o czym – potwierdził
chłopak.
- No tak… Chciałem tylko… no…
- złapał go za rękę, żeby przystanął. – Ładnie dziś wyglądasz – rzucił bez
sensu.
Maia skrzywił się z
niedowierzaniem.
- Popraw mnie, jeśli się
mylę. Czy ty próbujesz być dla mnie miły…?
- Ani trochę – zaperzył się
od razu. – Dobra, może trochę… - przyznał po chwili. – Okej, wiem, że może nie
jesteśmy w najlepszych stosunkach…
- Akurat stosunki nie były takie znowu złe –
wtrącił Maia.
- Ciszej bądź! – syknął z
przerażeniem rozglądając się dookoła. – Ktoś mógł cię usłyszeć – oskarżył go
przez zaciśnięte zęby.
- Do rzeczy, Bates – warknął
chłopak.
Tym razem był wyraźnie zły.
- Kurwa mać. Po prostu
chciałem, może trochę to naprawić? Przecież jako dzieci jakoś się
dogadywaliśmy, tylko tobie potem odwaliło.
Maia prychnął, ponownie się
krzywiąc.
Ale taka była prawda. To
on, któregoś dnia po prostu przestał się do niego odzywać. Potem właściwie w
ogóle go nie zauważał, a na koniec okazało się, że zaczął sypiać z facetami.
Właśnie wtedy lekceważenie przerodziło się w otwartą wrogość, bo Maia doskonale
znał poglądy Michaela i czasami specjalnie go prowokował, całując się z kimś na
jego oczach.
Kilka razy, młodszemu
chłopakowi przyszło posmakować wpływu przyjaciół Mike’a, kiedy to wspólnie
wyśmiewali go, czy może bardziej - obrażali. No cóż… Z tego dumny nie był. Dawno
już tego nie robił. Chyba zwyczajnie odrobinę dorósł, choć najwyraźniej nie na
tyle, by na poważnie zabronić tego reszcie.
- I co, pieprzyliśmy się i
w związku z tym, mamy ze sobą gadać? Nie sądzę.
- Zamknij się do cholery! –
syknął z rozbieganym we wszystkie strony wzrokiem. – Robisz to specjalnie?
- Wstydzisz się? – Maia udał
zaskoczenie. – Ojej… Wiesz co? Jak będziesz miał ochotę, żebym był dla ciebie
miły, to wpadnij do mnie z kasą. Ten teatrzyk sobie daruj – prychnął z politowaniem
z głosie.
- Chcesz być tylko moją
dziwką? – wycedził.
Złość przedarła się do jego
chwilowo odsłoniętego serca, a to nie było dobre połączenie. Przed oczami
stanął mu obrazek dzisiejszego poranka. Był tylko jednym z wielu. Wiedział
o tym, a jednak miał ochotę rozszarpać każdego innego.
- Na pewno nie twoją – podkreślił Maia, definitywnie
kończąc ich rozmowę.
Tym razem za nim nie poszedł.
Do sklepu wrócił po colę. I
po wódkę. Ten dzień był w stu procentach beznadziejny.
Był na siebie wściekły. Niepotrzebnie
go w ogóle zaczepiał. I po co mu była ta cała rozmowa? Naprawić ich relacje? Na
pewno. Kpina. Jego głupia naiwność po raz kolejny dała o sobie znać w
najlepszym stylu. Ciężko było liczyć na to, że Maia potraktuje go poważnie.
Okej, może kiedyś był dla niego nieprzyjemny… czasem nawet okrutny… i to przez
ładny kawałek czasu… Okej, ale przecież gówniarz nie pozostawał bierny!
Odwdzięczał się przy każdej możliwej okazji, a jego złośliwości były
znacznie idealniej przemyślane, a już na pewno bardziej bolesne w skutkach, od
kilku głupich wyzwisk. Do dziś pamiętał, jak wrobił go przed ojcem, tak że w
efekcie przez dwa tygodnie musiał pomagać w przytułku, zamiast chodzić na
piłkę z kolegami.
Kręcił się po pokoju, jak
hiena w zoo, w prawo i w lewo, nie mogąc usiedzieć kilku sekund na miejscu.
Kiedy zadzwonił telefon, natychmiast zerwał się do kuchni, gdzie go zostawił, tylko
po to, by przekonać się, że to jego dziewczyna dzwoniła już kolejny raz z
rzędu. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Chciał dowiedzieć się co tak naprawdę czuł.
Czy istniał na tym świecie ktoś, kto mógłby mu wytłumaczyć, czym były te
okropnie ciężkie do rozszyfrowania uczucia?! Strachem? Niepewnością? Bólem? Złością?
Momentami szczęściem? Czym do cholery?! Jak to się działo, że czuł się tak
tylko w obecności Mai? Nikt nigdy nie wzbudzał w nim takiej dezorientacji. I
nie chodziło tylko o to, że Maia był facetem. Bo żaden inny - przystojny, ładny,
czy nawet będąc ze sobą zupełnie szczerym - pociągający facet, żaden nie mógł
się z nim równać.
Już w podstawówce wiedział,
że patrzył na rówieśników inaczej, niż jego przyjaciele. Serce biło mu szybciej
w najmniej spodziewanych momentach - jak choćby podczas meczu, na treningach,
albo pod wspólnym prysznicem, który ze dwa razy musiał przedwcześnie opuścić. Ale teraz?
Teraz biło przy nim. Jak szalone. Jasna cholera… i on nazywał to eksperymentami?
*
Okazja
do tego, żeby sprawdzić, czy teorie Mai miały cokolwiek wspólnego
z rzeczywistością, nadarzyła się stosunkowo szybko.
W
sobotę, Angelina uznała, że powinni odwiedzić park wodny, bowiem jej
przyjaciółka Anna wybierała się tam ze swoim facetem. No więc musiał stawić się
i on - proste.
Jakby tego było mało,
najpierw został zaciągnięty na prawdziwy maraton po wszystkich znanych swojej
dziewczynie butikach z bielizną, żeby Angie mogła sobie upolować nowy kostium
kąpielowy. Później miał za zadanie pojechać po Annę i Terry’ego (gdyż jego
samochód nawalił), aż wreszcie, około godziny czternastej, dostał swoje
pierwsze dziesięć minut świętego spokoju w męskiej szatni.
Terry
miał już kąpielówki na sobie, więc tylko skinął mu głową i przeszedł dalej, a
Mike przewracając oczami, całkiem zresztą zadowolony z takiego obrotu
spraw, zbliżył się do czytnika przy ścianie.
Specjalnym zegarkiem
otworzył szafkę, wpakował do niej wszystkie swoje rzeczy i bez zbędnego
certolenia, szybko się rozebrał. Angie wybrała dla niego nowe kąpielówki, które
podobno świetnie pasowały do jej bikini, więc zamiast od razu je nałożyć,
musiał jeszcze powalczyć z upierdliwą… jakąś setką pieprzonych metek, które
wcale nie chciały poddać się bez walki. Zwłaszcza te na żyłce.
Od
niechcenia, z cienką żyłką między zębami, rozejrzał się po zaparowanym
pomieszczeniu. Znajdowały się w nim same wąskie, metalowe szafki oraz trzy
kabinki dla co bardziej wstydliwych. Z tego co pamiętał, toalety były w sali
obok, zaraz przy prysznicach, i to właśnie stamtąd wyszedł chłopak, który mało
nie przyprawił go o zawał serca.
Stało się tak dlatego, że w
pierwszej chwili pomylił go z Maią. Szybko doszedł do wniosku, że mokry od
prysznica dzieciak, był do niego tylko trochę podobny. Jego włosy były
zafarbowane, ponieważ miał wyraźnie jasne brwi, a jego wąską szyję zdobił ładny
tatuaż wielkości pięści, przedstawiający rozkwitłą, czerwoną różę. Zawiesił się
na nim przez moment.
Świat zapewne by się
skończył, gdyby nie został przyłapany na błędnym wgapianiu się w zgrabną sylwetkę
chłopaka, prawda? Na dokładkę z gaciami w gębie. Bez gaci na dupie. Doskonale. Do
tego wszystkiego zarumienił się wyraźnie, kiedy ładny chłopak zmierzył go od
góry do dołu, z minimalnym przystankiem w okolicach lędźwi Michaela,
uśmiechając się przy tym delikatnie.
Kurwa, czy na tym świecie nie
istnieli już ludzie hetero?! Jedno spojrzenie wystarczyło i Mike już wiedział.
Odwrócił się pospiesznie do
swojej szafki, usilnie szarpiąc za cholerne metki. Prawie zrobił dziurę w
doskonale dobranych kąpielówkach od Angeliny, powoli godząc się
z koniecznością pływania z plastikowym badziewiem w okolicach rowka.
- Masz, spróbuj tym –
przerwał mu uprzejmy głos.
- …Dzięki… - odmruknął do
mokrego chłopaka, podającego mu małe nożyczki kosmetyczne.
- Ja bym najpierw odpruł
metki, a dopiero później ściągnął gacie, ale jak kto woli. No chyba, że po
prostu chciałeś się pochwalić – zażartował, wcale nie uciekając ze wzrokiem.
- Nie spodziewałem się, że
będą takie uparte – odparł Mike. – Dziękuję – dodał raz jeszcze, nareszcie
mając sposobność, żeby się zasłonić.
Chłopak nie odszedł.
- Jesteś tu sam? W sumie wróciłem
tylko po okulary, wiesz okazuje się, że mają tutaj basen do nurkowania. Może chciałbyś
zobaczyć go razem? – zapytał swobodnie.
W tej sytuacji oczywistym
było, że powinien odpowiedzieć, że przecież był tutaj z dziewczyną, i właściwie
tak zamierzał uczynić, gdyby nie fakt, że zaciął się kompletnie, z przerażeniem
uświadamiając sobie, o czym tak naprawdę pomyślał.
Jakimś cudem pierwszą
myślą, jaka powstała w jego głowie, zupełnie automatyczną i abstrakcyjnie
wysuwającą się na prowadzenie przed pozostałymi, była świadomość, że przecież i
tak by odmówił. I to wcale nie dlatego, że zagadnął go naprawdę ładny - no cóż
- chłopak. Wcale nie dlatego, że był przecież wojującym z gejozą, normalnym facetem, ani tym bardziej nie
dlatego, że był tutaj z Angie. Mike odmówiłby, bo w jakiś dziwnie pokręcony sposób
czuł, że to by było nie fair wobec Mai. Naprawdę zwariował, ale taka odpowiedź
była dla niego zupełnie oczywista, choć wcale się nad nią nie zastanawiał.
- Jestem z dziewczyną i z
jej znajomymi – odpowiedział wreszcie, zgodnie z prawdą. – Nie bardzo mogę ich
olać.
- Och! – Chłopak wyglądał
na odrobinę zdziwionego. – Okej. No to, bawcie się dobrze. I uważaj na gatki –
zaśmiał się, po czym odłożył nożyczki, pomachał mu i zniknął za drzwiami.
Mike patrzył za nim przez
jeszcze kilka, dziwnie wydłużonych sekund, nim oprzytomniał na tyle, by zabrać
ręcznik i samemu udać się pod prysznic.
Nie chciał eksperymentować z nikim innym…
- Tutaj! – przywołał go
ucieszony głos Angie. – Długo cię nie było – zauważyła. – Chyba po raz pierwszy
cię wyprzedziłam!
- Walczyłem z metkami – odparł
oględnie.
- Faktycznie zapomniałam o
twoich – przyznała zmartwiona. - Ale poradziłeś sobie?
- Jak widać.
Chłopaka z przebieralni
dostrzegł kawałek dalej, jak ukradkiem się im przyglądał. Gdy ich spojrzenia
się skrzyżowały, uniósł kciuk do góry ze szczerym uśmiechem.
- Super. To co? Kto
pierwszy na zjeżdżalni? – podsumował Terry. – Zamawiam tę największą!
Niespecjalnie za nim
przepadał. Był odrobinę zbyt zarozumiały, jednocześnie nie mając ku temu
specjalnych podstaw. Jego dziewczyna Anna, była - podobnie jak Angie - bardzo
ładną dziewczyną. Miała drobniejszy biust i szersze biodra, za to posiadała solidną,
starannie wypracowaną tarkę na brzuchu. Mike prawie z nią nie gadał, a jeśli
już to o wizytach na siłowni właśnie. Jej chłopak mógłby (i powinien) pozazdrościć
jej zacięcia, a zamiast tego, wolał oglądać się za innymi pannami. W tym
nawet za Angie. Palant.
Na basenie spędzili prawie
dwie godziny, ale chyba tylko dlatego, że nikt nie chciał być pierwszą osobą,
która zaproponuje powrót do domu, po tym jak przez pół dnia szykowali się na
wyjście. Było przyjemnie, ale w końcu ileż można było się moczyć, więc
ostatecznie to Mike ułożył ich dalsze plany. Reszta ekipy wyraziła aprobatę,
więc dzień okazał się być iście wzorowy, ukoronowany obiadem w jednej z ulubionych
restauracji Angeliny, gdzie podczas przeżuwania steku z angusa, jego dziewczyna
wychwalała go pod niebiosa, za odmienne od Terry’ego zachowanie, względem tych
wszystkich, roznegliżowanych pań w basenach. Wszystko to przy akompaniamencie
rozgniewanych prychnięć Anny, kierowanych w stronę jej partnera.
To było nawet trochę
zabawne. Mike nie spodziewał się, żeby Terry rzeczywiście mógł coś mieć na
sumieniu, a przynajmniej, na pewno nie odczuwał wykolejonej potrzeby bycia
wiernym swojemu pieprzonemu sąsiadowi. Za to Mike… Sam już nie wiedział który z
nich był gorszy.
I co??i co?? Chłopak, Dziewczynka? No nie trzymaj nas w niepewności 👱♂️👱♀️
OdpowiedzUsuńChłopak! Mąż jak usłyszał serduszko to pękł, poryczał się i zgodził na moje imię :D Wygraliśmy tę bitwę, Mikołaju! :D
UsuńMikołaj ?! Juuuhhhhuuuu!! Cudownie!!😂😁
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zastanawia mnie kwestia tego czemu Maia tak nagle zerwał przyjaźń czy zakochał się w Michaelu, ale chciał się od tego odciąć więc po prostu już go ignorował... och chciał być miły coś bardzo często o nim myśli....
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czemu Maia tak nagle zerwał przyjaźń? czy zakochał się w Michaelu, ale chciał się odciąć od niego dlatego zaczął go ignorować... och chciał być miły coś bardzo często o nim myśli....
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga