Tam gdzie licho nie śpi - cz. 8

Cześć, przed Wami dziewiąty rozdział. Miłej lektury!

Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i wszystkie komentarze :)

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

* 9 *

 

Nie odzywał się do niego. Swój pokazowy gniew zawiesił tylko na moment jedzenia ugotowanych przez Dragana ziemniaków. Musiał przyznać, że jak na tak skromny posiłek, smakowały wybornie. Pomyślał, że musiały przypominać te, o których mówili jego podstarzali rodzice, zachwalając dawne, słusznie minione czasy w ich rodzinnym kraju. Siedział nad pustym talerzem i rozważał wiele opcji na raz, ale żadna nie wydawała mu się odpowiednia. Co powinien zrobić? Zdany sam na siebie, nie poradzi sobie w lesie. Na Dragana nie mógł liczyć. Chłopak aż nadto dosadnie pozbawił go złudzeń. Z drugiej strony sam zaoferował, że skontaktuje go z jakimś magikiem. To mogła być jego jedyna szansa. Ale czy po tym co się wydarzyło mógł mu jeszcze zaufać? I co jeszcze bardziej abstrakcyjne – miał się z nim dzisiaj tak po prostu położyć do łóżka spać?

- Pójdę naczerpać wody, do obmycia talerzy. Pomożesz mi?

W pierwszym odruchu zamierzał odmówić, ale przecież żył na cudzy rachunek, w dodatku dostał posiłek pod nos i ostatecznie nikt nie przykuł go łańcuchami w piwnicy. Mimo wszystko, pewnie powinien okazać odrobinę wdzięczności.

- Oczywiście – zgodził się więc, wstając od razu.

- Zaskoczyłeś mnie, muszę wyznać – odezwał się chłopak, kiedy zmierzali w stronę studni.

- Bo…?

- Spodziewałem się, że możesz chcieć odejść. Chyba moja reakcja nieco cię wystraszyła. Zauważyłem, że krew odpłynęła ci z twarzy.

- Dziwisz mi się? I dla twojej wiedzy, nadal rozważam, czy stąd nie odejść w trybie pilnym – zagroził przezornie.

- To by było okropnie głupie. W lesie jest mnogo od stworzeń, które byłyby tobą zainteresowane. Musisz wiedzieć, że człowiek pozbawiony many jest doskonałym naczyniem. Jesteś… jakby to rzec. Pusty w środku. Można cię opętać, nie dając nic w zamian. Można z ciebie czerpać energię, bo nie masz żadnej blokady. Ostatecznie jesteś przyjemny do obcowania, bo nic nie zakłóca energii drugiej strony. Można przy tobie wypoczywać, jak w samotności, a przy tym mieć kompana. Tęskno mi było do czegoś takiego – wyznał.

Nie przypuszczał, że usłyszy podobny wywód. Co więcej, wcale go nie uspokoił. Z tego co Dragan powiedział wynikało, że mógł trafić jeszcze gorzej. Pytanie, czy to była w ogóle prawda, czy chłopak chciał go w ten sposób nastraszyć.

- Och, tylko tyle? – rzucił niby swobodnie.

- Nie tylko – odparł blondyn.

Oczywiście, że nie… Po cholerę się odzywał…

- Wiele magicznych mikstur zawiera krew wyzbytą many. Dużo łatwiej pozyskać ją od kogoś takiego, jak ty niż silić się na eliminację mocy będącej częścią życia i krwi normalnych istot.

Cudownie, czyli to on był tym nienormalnym. Już zamierzał zrobić na ten temat odpowiednią dygresję, ale zauważył, że Dragan zaczął się czujniej rozglądać. Jakoś automatycznie skulił się w sobie. Nie wiedzieć czemu, nagle dotarło do niego, że przy tym dzieciaku czuł się jednak trochę bezpieczniej niż przy jakiejś obcej kreaturze.

- Co się… – zaczął.

- Sza – mruknął blondyn, unosząc rękę.

Zamarł razem z nim w głupiej pozie w pół kroku, starając się nadsłuchiwać nie wiadomo czego. Osobiście, słyszał tylko szelest liści, powiewanych wiatrem i śpiew ptaków.

- Kręcą się w pobliżu – mruknął, wracając do nabierania wody. – Mam nadzieję, że nie trafią do nas. To byłoby kłopotliwe…

- Kto taki?

- Tropiciele.

Daniel przyznał mu rację. Zdecydowanie nie byłoby dobrze, żeby tamci ludzie się na niego natknęli. Oczywiście zakładając, że byli to ci sami tropiciele, którzy zawdzięczali mu śmierć jednego z kompanów. Inni nie powinni mieć z nim problemu. To przecież nie jego szukali.

- Ale czego oni mogą chcieć od nas? Jesteśmy zwykłymi ludźmi, prawda? Jak i oni.

- Dla takich jak oni, nic nigdy nie jest zwykłe. Ostatni dekret jego królewskiej, zasranej mości daje im prawo żądać pomocy od każdego kogo spotkają na swojej drodze. Wszyscy, bez wyjątków, mają obowiązek udzielić im pomocy. Przyjąć do domu, podjąć strawą – wymieniał, jednocześnie trzeszcząc zębami. – córkę oddać do rozrywki. Wszystko o co nie poproszą. Komuś w tym zafajdanym królestwie bardzo zależy, żeby najemnikom udało się wreszcie pochwycić licho. Szumowiny, kupczyki…

- Z tą córką, chyba nie mówiłeś poważnie? – wszedł mu w słowo. Nie brzmiało to przyjemnie.

- Nie. Ale nie zdziwiłbym się.

Do domu wrócili nie odzywając się do siebie. Draganowi humor wrócił dość szybko, dla Daniela, dla którego największym, jak do tej pory, zmartwieniem było wymyślanie pytań na klasówki, nie było to takie proste. Brakowało mu koniaku.

- Kim jest to całe licho? – zdecydował się zapytać.

- Czasem lepiej jest nie wiedzieć.

- Zaryzykuję. Chyba, że sam nie wiesz – rzucił mu powątpiewające spojrzenie. Uniesione brwi podziałały, jak się tego spodziewał. Dragan zachowywał się momentami, jak duże dziecko.

- To fascynujące i piękne stworzenie. Niezwykle rzadkie – rzekł z pełnym przekonaniem.

- Ale po co tyle ludzi go szuka? Yeti też jest rzadkie i ludzie zadowalają się rysunkami w książkach dla dzieci.

Rozmówca spojrzał na niego, jak na karalucha.

- Można go wykorzystać do wielu dobrych i do jeszcze większej ilości złych czarów. Ale głównym powodem, dla którego tamci ludzie na niego polują… - chłopak zawahał się wyraźnie. – To nie jest powszechna wiedza. Dotąd sądzono, że to mityczny, dawno wymarły gatunek.

- Ale ty wiesz, prawda? – Coś w tej opowieści poruszyło go głęboko w środku. Coś, jakby nareszcie poczuł się częścią tej historii.

- Podobno zabijając licho, można przywrócić życie innej istocie. Nie będzie to cień, duch ani zwykła mara. Nie będzie to czyjeś wspomnienie, ożywione przez maga. Będzie to ta właśnie istota, w pełni sił i zdrowiu, z duszą. Zupełnie jakby nigdy nie umarła.

- Niesamowite… - przez moment dosłownie zaniemówił. – Ale skoro sądzono, że to wymarły gatunek, to czy nie jest on cenniejszy... Wiem, że w przypadku śmierci kogoś wyjątkowego ciężko mówić o wartości życia w sposób porównawczy… Ale ostatecznie, kosztem takiego zabiegu i tak będzie życie. Życie czegoś tak wyjątkowego.

- Ich to nie obchodzi. Najchętniej pokroiliby mnie na kawałeczki, wydrylowali i upuścili tyle krwi, ile by zdołali, a dopiero tak wyeksploatowanego, zarżnęli dla jakiejś nic nieznaczącej koronowanej głowy – wykrzyczał gniewnie.

- Ciebie…?

- Jego! Chciałem powiedzieć „go”! Uniosłem się za bardzo, wybacz mi, panie. Zbytnio wczuwam się, kiedy mierzi mnie niesprawiedliwość…

- W ogóle go nie przypominasz – uśmiechnął się matematyk.

– A niby skąd możesz to wiedzieć? – zapytał z trudnym do zinterpretowania wyrazem twarzy.

- Cóż… - Pomyślał, że chyba mógł mu pod tym względem zaufać. Pokaz nerwów Dragana świadczył o tym, że nie chciał źle dla leśnego elfa. - Pamiętasz może, jak zapytałeś mnie o te sznyty na ubraniach?

Skinął głową, próbując powstrzymać uśmiech.

- No więc tak naprawdę zdarzyło mi się, raz w życiu, spotkać niezwykłą, magiczną istotę.

- Sugerujesz, że to był…?

- Nic nie sugeruję. Tak było. Nie musisz mi wierzyć – burknął.

- Ależ wierzę – stwierdził spokojnie. Oblizał wargę i dodał zaciekawiony – Opowiedz mi, jak wyglądał?

- Był…

- Piękny?

- Tak bym tego nie określił…

- Nie podobał ci się? – prychnął chłopak.

- Wyglądał nietuzinkowo, ale wciąż jak potwór, jak skrzyżowanie potwora z elfem. Na początku strasznie mnie przeraził.

- Jak potwór! A to ciekawe. Przeraził cię i co było później z tym potworem? – Nie wiedzieć czemu wydał się być zirytowany.

- Wiem, że zabrzmi to niedorzecznie, ale coś w nim było takiego… Nie umiem tego opisać. Coś mocno pociągającego. A gdy zbliżył się do mnie i poczułem, jak pachnie, dosłownie straciłem głowę. Zapragnąłem być jak najbliżej, chciałem go dotknąć i…

- I to on poszarpał twe odzienie? – dokończył za niego, oszczędzając mu totalnego upokorzenia.

- T-tak. To jego chciałem odnaleźć w lesie. Połączyło nas coś wyjątkowego. – Dragan wybuchnął śmiechem. – Przestań! I bez tego, sam słyszę, że brzmię niczym ostatni głupiec, ale tak było!

- Coś wyjątkowego? – zarechotał. – Feromony poczułeś. Gdyby chciał, zrobiłby z tobą wszystko na co miałby ochotę, a ty pozwoliłbyś mu na to z pieśnią na ustach. Licho dostosowuje się w sposób doskonały! – stwierdził z wyraźną satysfakcją. – Pachnie, jak wszystko co najbardziej kochasz, jest ponętny i lśni iście boskim blaskiem…

- A ty to skąd niby wiesz, co? I bez przesady, aż tak, to nie.

Blondyn popatrzył na niego spode łba, jak na wyjątkowo tłustą larwę.

- Wiem i już. Sporo czytałem na ten temat.

Daniel westchnął przeciągle. Ależ był głupi. To przecież jasne, że żadna miłość od pierwszego wejrzenia nie istniała, a on, stary idiota został wystrychnięty na dudka. Pomyśleć, że zamierzał odkładać plany powrotu do normalności, żeby szukać tamtego stworzenia.

- Abstrahując od moich uczuć, zapewne masz rację. Świadomie, czy nie, uwiódł mnie, ale raczej nie podzielał mej fascynacji. Odszedł i pewnie nie chce mieć ze mną już nic do czynienia.

- Tak właściwie, to jest szansa, że zainteresował się tobą, panie.

- Danielu.

- No tak, wybacz. Danielu – poprawił się. – Na początku mógł nie wiedzieć, dlaczego, ale jeśli odkryłby to co ja, to na pewno stałbyś się w jego oczach cenniejszy.

- W takim razie może lepiej, że nie wiedział. Kto wie jak by się to dla mnie skończyło.

Dragan złożył usta w lekki dzióbek i westchnął ostentacyjnie, już nie kontynuując tematu. Na zewnątrz dawno już zapadł zmrok. Zdążyli uprzątnąć kuchnię i od dłuższego czasu dyskutowali przy świecy, która powoli dogasała. Mitrężyli jeszcze jakiś czas w milczeniu, aż wreszcie zdecydowali, że należało położyć się do snu. Daniel wciągnął na siebie szeroką koszulę, otrzymaną dzień wcześniej od swego gospodarza, a ten przywdział luźne spodnie z podobnego materiału. Ułożyli się do snu, jak to było umówione, nogami do siebie, na przeciwnych wezgłowiach. Daniel usnął szybko.

Zbudził go cichutki szmer. Początkowo planował go zlekceważyć i spać dalej, ale szmer uparcie powtarzał się. Musiał sprawdzić, inaczej trząsłby się pod kołdrą i jak dziecko udawał, że tam był bezpieczny. Ostrożnie wysupłał się spod pościeli i nogi Dragana, po czym na palcach ruszył do sąsiedniej izby.

- Kto tu jest? – szepnął w eter.

W odpowiedzi, zalśniło kilka świec. Płomyki zdawały się dosłownie pojawić na knotach. Wszystkie w jednej chwili. Z podłogi patrzył na niego czarny kot. Daniel zamrugał, a w jego miejsce pojawił się ów piękny młodzieniec. Ten sam co poprzedniej nocy.

- Witaj. Czekałem na ciebie – stwierdził, umieszczając słowa w głowie mężczyzny.

- Nie rozumiem. Po co? – Czuł się zaniepokojony. Od razu przypomniał sobie słowa Dragana o tym, że w tym świecie wiele istot mogłoby chcieć go wykorzystać do różnych celów. Przystojny młodzieniec zamieniający się kota, chyba nie mógł być zwykłym człowiekiem, czyż nie? I co on, u licha, robił wewnątrz zamkniętego na cztery spusty domu? Sprawdził. Drzwi nadal były zaryglowane od środka. – Czego ode mnie chcesz?

- Spokojnie. Nie chcę niczego złego. Nie masz się czego bać. Na pewno nie mnie – rzekł, posyłając mu ciepły uśmiech. Ciężko było oderwać wzrok od równiutkich, idealnie białych zębów. Podszedł do Daniela i ni stąd i zowąd, pogładził go po policzku. – Jesteś bardzo przystojny, Danielu.

- Czy ja znowu śnię? – odparł Peterson, gorliwie szczypiąc swoje przedramię. – To nie dzieje się naprawdę.

- Rzeczywiście. To tylko sen – uspokoił go głos. ­– A skoro to jedynie ułuda, zbliż się do mnie śmielej. Pozwól sobie na odrobinę fantazji – zaproponował kusząco.

Skłamałby, gdyby powiedział, że ten młody mężczyzna nie był jego ideałem. W rzeczywistości ktoś taki nigdy nie zwróciłby na Daniela uwagi. Normalnie pewnie by uciekał, ale skoro to był tylko sen… To rzeczywiście, dlaczego nie miałby pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa…

- Stop! – wtrącił się wściekły, bardzo realny głos Dragana.

- Och… No proszę, kogo my tu mamy.

- Nie jesteś u siebie, więc mnie nie witaj! – warknął chłopak. – Ten człowiek jest mój. Wynoś się stąd!

- Na razie – wycedził brunet. – Ale oczywiście, teraz odejdę. Do zobaczenia wkrótce, Danielu – zwrócił się do niego. Następnie zmienił się w kota i zgrabnie wyskoczył przez niedomknięte okno.

Dragan zatrzasnął futrynę z hukiem. Wyglądał na wściekłego. Nie odzywając się, pociągnął Daniela z powrotem do łóżka. Położył się za jego plecami i mocno go objął, wciąż trzymając za dłoń.

- To był tylko zły sen. Śpij.

Uwierzył mu. Usnął.

2 komentarze:

  1. Hejka,
    no to bardzo ciekawe, Dragan to licho, ale ten kot, wcześniej to właśnie myślałam że w kocie jest licho, a tutaj jeszcze ktoś jest zainteresowany Danielem...
    weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, gadający kot to było no po prostu, towarzysz Daniela nie wie co to prywatność i jak to zabrzmiało "jesteś mój"...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń

Ćpun, diler i psychopata - SAIA - cz. 1

 Pierwszy fragment nowego powiadania :) Koniecznie dajcie znać, jakie macie wrażenia po przeczytaniu! ;)   -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-...